26 maj 2009

Quattro - nijako


Asia - W jeden z letnich czerwcowych dni głodni po spacerze od sklepu do sklepu z=postanowiliśmy usiąść w ogródku restauracji Quattro.
Igor - O ile mnie pamięć nie myli, to ta lokalizacja Quattro jest już trzecią. Początkowo ta restauracja znajdowała się tuż obok Qvo Vadis przy Piotrkowskiej, następnie wywędrowała vis a vis pierwszego lokum... Około roku temu przenieśli się pod numer 76 Piotrkowskiej. Czy doczekamy się czwartego adresu?
Asia - Uważam, że obecna lokalizacja jest bardzo przyjemna - nieopodal pasażu Rubinsteina.
Igor - Korzystając z pięknej wiosenniej pogody, usiedliśmy w ogródku. Jeśli lubicie siadać na nierównej podłodze, zbitej z paździerzowych desek, gdzie krzesełka poustawiane są jeden obok drugiego - polecam to miejsce.
Asia - I proszę uważać przy odsuwaniu się na krześle - barierka ograniczająca ogródek jest dalej niż brzeg podłogi, zatem bardzo łatwo spaść z podestu.
Igor - No ale do rzeczy. Kelnerka zauważyła nas dość szybko - podeszła do nas i zostawiała dwie karty dań. Zwykłe, zalaminowane, formatu A4 kartki.
Asia - Do wyboru nie tylko pizze, ale także dania z makaronu, trochę deserów czy nawet drinki. Po dość szybkim przejrzeniu menu zdecydowałam się na danie z kuchni polskiej, swojskie a jednocześnie sycące: potrawkę z kurczaka.
Igor - Ja natomiast nie chciałem się objadać czymś ciężkim i postanowiłem zamówić sałatkę. Jednak, aby dostarczyć swojemu organizmowi nieco kalorii wybrałem sałatkę z kurczakiem.
Asia - Gdy podeszła do nas kelnerka zapytaliśmy o czas oczekiwania na te dania, ponieważ miało to być około 20 minut, poprosiliśmy o przystawkę w postaci frytek.
Igor - Bardziej przekąskę niż przystawkę. Ot taki "czosoumilacz", którego w tej restauracji nie zaznacie.
Asia - Fakt, na frytki czekaliśmy ok 10 minut i zdecydowanie nie umiliły nam one czasu. Były twarde, przepieczone, ciemne i przesolone.
Igor - Mogliśmy zamówić coś innego? Nie w Quattro. Sącząc piwo, czekaliśmy na nasze dania. W tak piękna pogodę, w ogródku na Piotrkowskiej nie zamówić piwa byłoby grzechem.
Asia - Upływający czas umilaliśmy sobie oglądaniem przechodniów, którzy robili sobie zdjęcia przy fortepianie Rubinsteina. Na szczęście po jakichś 25 minutach podeszła do nas kelnerka z naszymi daniami - była to inna kelnerka niż ta co przyjęła zamówienie.
Igor - Postawiła talerze przed nami i bez słowa odeszła. Moja sałatka wyglądała apetycznie i pachniała kusząco. Kurczak którego kawałki były na samej górze kopczyka warzyw, był dobrze wysmażony i był gorący (to niby powinno być normalne, ale wiele razy spotkałem się z letnim, albo nawet zimnym kurczakiem w sałatce).
Asia - Moja potrawka z kurczaka była podana z białym, dość twardym ryżem. Całość była ciepła, przyjemnie kremowa. Porcja była bardzo duża i sycąca.
Igor - Poza wspomnianym kurczakiem, w mojej sałatce było też sporo warzywek. Wszystkie chrupiące i raczej świeże. Nie zamówiłem skomplikowanego dania, ale patrząc na menu to raczej specjałów bym nie znalazł. Kiedyś jadłem w Quattro gyrosa, było to dla mnie na tyle długie we wspomnieniach przeżycie, że musiało minąć trochę czasu zanim odważyłem się zawitać tu ponownie. Tym razem postanowiłem zamówić coś lżejszego.
Asia - Nad jedzeniem raczej nie będę się dłużej rozwodzić. Pomiędzy "przystawką" a daniem głównym weszłam do środka lokalu. To co rzuca się w oczy to ogromny telewizor z włączonym kanałem muzycznym. Ja jednak szukałam toalety. Jest ona vis a vis baru. Duże pomieszczenie ze sporym lustrem, ogromną umywalką i malutkim kranikiem. Czysto.
Igor - Sam lokal też jest spory, ale nie sądzę aby nadawał się na duże imprezy - jest tu kilka mniejszych salek, pomiędzy którymi są małe przejścia.
Asia - Wydaje mi się, że można tam przystanąć w piątek pomiędzy jednym klubem a drugim. I tyle.
Igor - Bo i na romantyczne schadzki to nie najlepsze miejsce. Na wypad z kolegami, piwko z możliwością zjedzenia - tak.
Asia - Gdy kelnerka już zauważyła, że skończyliśmy... a właściwie zauważyła, że zaczęliśmy zbierać się do wyjścia przyniosła nam nasz rachunek.
Igor - Można w Quattro płacić kartą, ale tylko po wejściu do lokalu. Tak więc czekała mnie jeszcze wycieczka do środka.
Asia - Czy warto zawitać do Quattro ze względu na jedzenie - niekoniecznie, ze względu na wystrój - niekoniecznie. Jeśli idąc zgłodniejecie - można zaryzykować.

Wydatki:
Frytki 5,00 zł
Potrawka z kurczaka 15,00 zł
Sałatka 15,00 zł
Piwo (0,5l) 7,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +1
jedzenie: +2
czas: +1
wystrój: -1
czystość: +4


Ogólna ocena:

"Quattro"
Łódź, ul. Piotrkowska 76
tel. 042 661-73-93



Wyświetl większą mapę

24 maj 2009

Rossija - shoarma i szczur


Asia - Ankieta w kwietniu zawierała jak zwykle cztery propozycje lokali jakie możemy odwiedzić w maju, jednak niekwestionowanym zwycięzcą okazała się nowa restauracja z kuchnią rosyjską.
Igor - Rossija przy ul. Andrzeja Struga 2 - w piwnicy takiej czerwonej, odnowionej kamienicy. Wejście od ulicy.
Asia - Wybraliśmy się tam w niedzielne popołudnie. Pogoda dopisywała, więc z rozkoszą poszliśmy na spacer.
Igor - Po przejściu niemal całej Piotrkowskiej, skręciliśmy w uliczkę gdzie znajduje się nasza restauracja. Zeszliśmy o żeliwnych schodach do piwnicy gdzie panował półmrok.
Asia - Po lewo mała salka z kilkoma stolikami, na wprost salka z dwoma większymi stołami, po prawej - także przejście... Stanęliśmy na środku i w tym momencie podeszła do nas kelnerka proponując pomoc. Po ustaleniu, że wolimy salę dla niepalących pokazała nam salę na wprost i jeszcze jedną, po skosie od wejścia.
Igor - Zaraz po tym jak się rozsiedliśmy wróciła kelnerka. Położyła przed nami menu i spytała się czy mamy ochotę coś się napić. Podziękowaliśmy, bo najpierw woleliśmy zobaczyć co lokal nam może zaoferować.
Asia - Pobieżna lektura pozwoliła nam wybrać przystawki, dzięki czemu zyskaliśmy trochę czasu na wybór dania głównego. Mnie spodobała się nazwa "czasoumilacz": dla chleba ze smalcem.
Igor - Mnie do gustu przypadła Sałatka czarnomorska z działu "startery". W skład tej przystawki wchodzą sałata lodowa, ogórek, pomidor, cebula, fasola czerwona, kukurydza, filet kurczaka, sos curry.
Asia - Dalsze przeglądanie menu bardzo cieszyło mój żołądek. Dość duży wybór znanych potraw - barszcz ukraiński, placki ziemniaczane, golonka, stroganow czy bliny. Dania główne podzielone są na kuchnię rosyjską i gruzińską, potem jeszcze wybór deserów, dodatków i sosów (Iwan Groźny, zajefajniaszczy, słodko-kwaśny i czosnkowy).
Igor - Wszystko wskazywało, że trafiliśmy do restauracji w której można zjeść dania kuchni rosyjskiej i gruzińskiej. Z resztą bez problemu można było się połapać, gdyż na każdej stronie był nagłówek z jakiej kuchni wybieramy.
Asia - Ja zdecydowałam się na gruzińskie danie z mięsem wieprzowym czyli "delikatne, drobno cięte, opiekane mięso wieprzowe, tradycyjnie przyprawione, podawane z ryżem lub frytkami oraz surówką". Gdy podeszła do nas kelnerka aby zapytać o wybór dania i dodatków poprosiłam aby sama zdecydowała który dodatek najbardziej będzie pasował do tego dania. Pani uznała, że dziki ryż.
Igor - Moją uwagę przykuły szczury... tak tak, w tej restauracji są szczury! Tak przynajmniej głosił napis w menu, gdzie odnalazłem Szczury na patyku czyli filet z kurczaka na wykałaczce razem z warzywami.
Asia - Gdy tylko kelnerka przyjęła zamówienie czmychnęłam do łazienki, która była tuż obok. Dość duża, z małą umywalką, unisex i bez lustra. Znaczy się lustro było, ale już na zewnątrz toalety. Tak dziwnie poprawiać makijaż czy fryzurę gdy obok stoją stoliki, kręcą się ludzie.
Igor - W tym czasie ja oglądałem wnętrze i można powiedzieć że jest ono bez rewelacji. Tzn jest bardzo schludnie, ściany wyściełane bordo tapetą, co jakiś czas wiszą obrazy z pejzażami lub postaciami. Ważną sprawą jest także to, że każdy stolik jest wyściełany obrusem, który jak zaobserwowaliśmy jest wymieniany niezwłocznie po wyjściu klienta.
Asia - Gdy wróciłam z toalety koło stolika stała kelnerka tłumacząc, że nie mogę zamówić "czasoumilacza", bo jest to czasoumilacz dawany gratis do każdego zamówienia. Przyjęłam tę informację z uśmiechem i delikatnym niezrozumieniem... Dlaczego więc kelnerka pozwoliła mi to zamówić.
Igor - Kiedy zaś ja wróciłem z toalety, na stole leżały już sztućce, a zaraz po tym pojawiła się kelnerka z naszymi starterami. Moje danie pachniało wyśmienicie, mięso było zdjęte prosto z patelni, a woń unosząca się z talerza jeszcze bardziej podsycała mój głód. Kelnerka ponownie zapytała się, czy nie chcemy czegoś do picia.
Asia - Póki co podziękowaliśmy. Ja zabrałam się za świeży chleb z chrupiąca skórką i spróbowałam obu smalcy - jednego paprykowego, drugiego z curry. Osobiście przypadł do gustu mi ten pierwszy.
Igor - Ja zaś zabrałem się za pyszną sałatkę. Mięsko było soczyste, sałata lodowa chrupiąca, a inne dodatki pysznie spowite dipem. Całość oceniam za świetną przekąskę, po zjedzeniu której mogłem spokojniej czekać na danie główne.
Asia - Po ok. 30 minutach od zamówienia kelnerka przyniosła nam główne dania. Na moim okrągłym talerzu w malowane kwiaty leżało mięso wyglądem przypominające shoarmę, do tego malutki kubeczek ryżu i trochę surówki. "Delikatne, drobno cięte, opiekane mięso wieprzowe" nie tylko wyglądało jak shoarma, ale też tak smakowało. Nijak. Mojego mięsa nie ratowały ani przyprawy, ani rzekoma delikatność. W sumie ze wszystkiego najbardziej smakowała mi surówka.
Igor - Mój szczurek jednak był pyszny. Wyglądem przypominał de volaille`a. Różnił się tylko długą wykałaczką (używaną do szaszłyków) oraz nadzieniem - zamiast masła były suszone pomidory. Dla upodobania do upieczonego zwierzaka, w jednym końcu były dwa ziarna pieprzu imitujące oczy tytułowego szczura. Obok mięsa otrzymałem smażone ziemniaczki, które smakowały wyśmienicie - delikatnie słone, z pysznym posmakiem kartoflanej skórki. Surówka stanowiła tylko miłe uzupełnienie.
Asia - Zjadłam co się dało z mojego talerza i zaczęłam szukać jakiegoś ukojenia złości na nieciekawą potrawę. Moje ucho wychwyciło muzykę. Rosyjskie hity z głośników - czasem były liryczne, czasem takie bardziej dyskotekowe, ale zdecydowanie za głośne. Do tego wszystkiego jeszcze szum przejeżdżających po ulicy samochodów. Nie wyobrażam sobie tam romantycznej kolacji we dwoje - choć jako taki klimat tworzą świece na stołach.
Igor - Minęły kolejne minuty i zjawiła się kelnerka aby zabrać nasze naczynia i spytać się czy chcemy coś do picia. Odparliśmy, że chcemy jakiś deser.
Asia - Mnie już na samym początku wpadły w oko pączki z pieca. Niestety, okazało się, że dziś ich nie ma (co wzbudziło moje podejrzenie, że pączki pochodzą z pobliskiej cukierni, w niedziele zamkniętej). Ostatecznie poprosiłam o bliny z bita śmietaną i żurawiną.
Igor - A ja po krótkiej konwersacji z kelnerką postawiłem na Pischingera, czyli kawałek tortu waflowego oblany gorącą czekoladą.
Asia - Po około 10 minutah ptrzymaliśmy nasze słodkości. Moje bliny jeszcze parowały, były słodkie, lekko chrupiące. Bardzo smaczne połączenie smaków i konsystencji.
Igor - Mój deser był równie gorący i aromatyczny. Jednak jak na mój gust tort waflowy był za twardy. Mimo wszystko całość smakowała wyśmienicie, po jej zjedzeniu nie miałem już na nic ochoty. No może po za spacerem.
Asia - Gdy tylko kelnerka pojawiła się w zasięgu wzroku (co nie było częste) poprosiliśmy o rachunek. Gdy dziewczyna przyniosła go schowanego w matrioszce podaliśmy jej kartę płatniczą. I tu niemiłe zaskoczenie. W Rossiji nie można płacić kartami płatniczymi! Szybkie przeszukanie kieszeni pozwoliło nam uzbierać gotówkę na rachunek.
Igor - Czy ta restauracja jest godna polecenia? Bez zachwytów, ale jest sympatycznie. Nie wszystko może powala z nóg, ale jest poprawnie. Moje danie było bardzo smaczne, Asia wybrała coś gruzińskiego a otrzymała pospolitą shoarmę.
Asia - Będąc głodnym w tej okolicy można zajrzeć do Rossiji i ostrożnie wybrać jakieś danie. A nuż traficie lepiej niż ja.
Igor - Asia, nie marudź! Moje danie było bardzo dobre i ta nietuzinkowa nazwa.

Wydatki:
Sałatka czarnomorska 9,90 zł
Szczury na patyku 19,00 zł
Gruzińskie danie z mięsem wieprzowym 15,80 zł
Bliny przekładane śmietaną i żurawiną 7,90 zł
Pischinger 4,90 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +2
jedzenie: +3
czas: +2
wystrój: +2
czystość: +5


Ogólna ocena:

"Rossija"
Łódź, ul. A. Struga 2
tel. 504 148 607
www.restauracjarosyjska.pl


Wyświetl większą mapę

8 maj 2009

Montenegro - góry na talerzu


Igor - Już dawno korciło mnie, aby odwiedzić Czarnogórę. W łódzkim wydaniu mamy restaurację bałkańską o wdzięcznej nazwie Montenegro.
Asia - Restauracja ta jest nieco na uboczu od zgiełku Manufaktury i Piotrkowskiej. Ale jest dość klimatyczna.
Igor - Schowana pomiędzy zabytkowymi fabrykami, ulokowana została w willi fabrykanckiej. Dla niezorientowanych, Montenegro jest tuż obok Powiatowego Urzędu Pracy.
Asia - Czyli między ul. 6 Sierpnia a Struga. Dokładnie jest to ul. Wólczańska 51 - piękna willa, nieco przytłoczone przez sąsiadujące budynki.
Igor - Ale wszystko wygląda zewnątrz całkiem ciekawie, znalazło się nawet miejsce na ogródek. Wybraliśmy jednak wnętrze, do którego wchodzi się przez duże uchylone okno.
Asia - W sumie ogródek miły, ale jakiś taki bez wyrazu. Ot drewniany, okrągły bar. I kilka małych stoliczków i drewnianych krzesełek.
Igor - Zaraz po wejściu zobaczyliśmy dwa stoliki i przejście do innej sali... Wyszliśmy dalej, aby wybrać dla siebie jakieś miejsce.
Asia - Gdy tylko przekroczyliśmy prób drugiej sali podeszła do nas uśmiechnięta kelnerka i zapytała gdzie mamy ochotę usiąść. Tu, w przedsionku czy na zewnątrz.
Igor - Wybraliśmy "przedsionek". Mieliśmy dzięki temu oko zarówno na bar, na salę, ogródek jak i możliwość siedzenia na miękkich skórzanych kanapach (ustawionych pod ścianami) a nie na krzesłach.
Asia - Kelnerka zapytała tylko czy palimy - pewnie dlatego, że wybraliśmy miejsca oznaczone z każdej strony kartkami "zakaz palenia". Chwilę potem podała nam karty i zaproponowała coś do picia.
Igor - Postanowiliśmy jednak wybrać najpierw danie główne. Zaczepnie zapytałem czy pani coś poleca. Zwróciła naszą uwagę na pierwszą, niebieską stronę. Kelnerka zachęciła do zamówienia jagnięciny. Nie wiem czy to siła sugestii, czy brak innych równie atrakcyjnych dań, ale zostałem przy pierwszym daniu: jagnięcina z makaronem ryżowym, zapiekaną z serami.
Asia - Ja po przejrzeniu menu także wróciłam na pierwszą stronę. Wybrałam jednak pyszny karczek w sosie śmietanowym, serwowany z ryżem lub makaronem ryżowym".
Igor - Kelnerka dała nam około 5 minut na wybranie potraw. Po tym czasie podeszła, ponownie z uśmiechem na ustach, i przyjęła zamówienie. Stwierdziliśmy, że jednak troszkę już zgłodnieliśmy domówiliśmy jako przystawkę chlebek bałkański z masłem czosnkowym.
Asia - Ja skorzystałam z okazji i zapytałam się o drogę do toalety. Do wyboru przejście przez ogródek i wejście głównymi drzwiami do willi, lub przejście przez salę. Ciężko ocenić ten przybytek, bo jest on wspólny dla Montenegro jak i umiejscowionym w budynku organizacji.
Igor - Też tam trafiłem. Musze przyznać, że toaleta jest chyba najsłabszym elementem restauracji! Tragedia. Jak w jakimś ośrodku kolonijnym - czuć klimat lat słusznie minionych. Brak ciepłej wody, a suszarka tylko dmucha ciepłym strumieniem powietrza, zamiast suszyć.
Asia - Gdy Igora nie było kelnerka podała naszą przystawkę, i widząc, że Igor wychodził do ogródka - sama chciała wyjść i go zawołać.
Igor - Z toalety wracałem już inna drogą, bo przez środek lokalu. Drzwi rozdzielające restaurację i resztę budynku są niczym wejścia na zaplecze.
Asia - W między czasie, moja uwagę zwróciła muzyka jaką słychać w Montenegro. Jest klimatyczna, aktualna i z pewnością pochodząca z Czarnogóry.
Igor - Kiedy wróciłem, na stole stała już przystawka. Ciepły chlebek, przypominający trochę konsystencją ciasto pizzy. Do tego podana porcja masełka.
Asia - Sześć trójkątów i kuleczka masła. Wszystko bardzo smaczne i delikatne. Idealna przekąska o delikatnym posmaku czosnku.
Igor - I tak na dobrą sprawę ta przekąska była świetnym pomysłem. W momencie kiedy skończyliśmy jeść, przyszła aby zabrać nasze talerze i jeden z dwóch podanych zestawów sztućców. Kelnerka wróciła już po kilku chwilach z talerzami, na których parowały nasze dania.
Asia - Jak tylko zobaczyłam wielkość naszych potraw, byłam przekonana, ze nie damy rady zjeść tutaj deseru. Kelnerka postawiła przede mną ogromny, kwadratowy talerz z niewielkim kopczykiem makaronu ryżowego i dużą ilością pociętego karczku i grzybów zatopionych w kremowym, śmietanowym sosie.
Igor - Mój, także kwadratowy, talerz był zapełniony jeszcze większą porcją. Na pierwszy rzut oka widać było tylko roztopiony żółty ser. Pod tą pachnącą warstwą, widziałem makaron ryżowy (makaron w kształcie ryżu, wymieszany z pomidorowym sosem). Dopiero kiedy zacząłem operować widelcem dotarłem do kawałków mięsa. I to dużej ilości. Ogólnie porcja ogromna i przede wszystkim pyszna!
Asia - W moim osobistym rankingu sosów i potraw od dawna na pierwszym miejscu jest Spaghetti z boczkiem i pieczarkami, od dzisiaj na drugim miejscu jest ten przepyszny sos z Montenegro! Polecam tę potrawę każdemu kto lubi lekkie i aromatyczne jedzenie. Tę kremową konsystencję trzeba poprostu samemu poczuć.
Igor - Moje danie było za to zupełnie inne. Jagnięcina wyraźna w smaku, makaron miękki i z przyjemnym posmakiem pomidorów. Tylko ten ser jakieś taki nijaki - ot kawałek plastra sera roztopiony na górze kopczyka jedzenia. No ale nie ma co marudzić, całość była rewelacyjna. Nawet jeśli komuś się wydaje że nie lubi jagnięciny, powinien spróbować to danie.
Asia - Powoli nasze dania znikały z talerzy... porcje są pokaźne, więc nikt głodny raczej Montenegro nie opuści. Zaskoczyła nas kelnerka, która widząc, że skończyliśmy, podeszła do nas mówiąc: "jestem z Państwa dumna!".
Igor - Wywołała tym uśmiech na naszych twarzach i zaproponowała nam deser... przy następnej wizycie.
Asia - Zdecydowanie zawitamy do Montenegro spróbować jeszcze deseru orzechowego oraz banana w koniaku. Prócz tego można tam skosztować zakąsek, sałatek, dań z ryb, grilla czy zup.
Igor - Ciekawostką jest menu. Wszystkie dania mają bowiem bałkańskie, oryginalne nazwy, a dopiero opis pozwala ustalić co się kryje pod danym określeniem.
Asia - Jak głosi napis na początku menu: "nie tak trudno znaleźć kraj, w którym w magiczny sposób mieszają się kultury: śródziemnomorska, orientalna i słowiańska". Nie tak trudno znaleźć w Łodzi lokal w którym można odnaleźć klimat bałkański.
Igor - Za wszystko zapłaciłem kartą, choć tej możliwości pewny nie byłem bo nigdzie nie ma wzmianki, że akceptują karty.
Asia - No i dla kogo Montenegro jest idealnym lokalem?
Igor - Z uwagi na ciszę, polecam ten lokal parom. Z pewnością łatwość znalezienia miejsca do parkowania, sprzyja też spotkaniom biznesowym. Z racji wielkości porcji, zadowolone z wizyty będą wszystkie łakomczuchy.
Asia - Ciężko będzie się tam stołować codziennie, ze względu na ceny, ale wizyta od czasu do czasu jest jak najbardziej wskazana. Nie wiem czy lokal zezwala na oranizowaniwe imprez zamkniętych, ale układ pomieszczeń plus ogródek powodują, że spokojnie można tam zaprosić większą ilość gości.

Wydatki:
Chleb z masłem czosnkowym 4,00 zł
Jagnięcina z makaronem 39,50 zł
Karczek w śmietanie 30,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +5
jedzenie: +5
czas: +4
wystrój: +2
czystość: +4


Ogólna ocena:

"Montenegro"
Łódź, ul. Wólczańska 51
tel. 042-632 00 94 www.montenegro.info.pl


Wyświetl większą mapę

PokazuJemy czytelników strony