15 sty 2010
Iberia - przaśny misz masz
Asia - W przeprowadzonej w poprzednim miesiącu sondzie, wskazaliście nam właśnie Iberię, jako miejsce do odwiedzenia i ocenienia.
Igor - Kompletnie nie wiedzieliśmy czego się spodziewać. No ale skoro tyle osób zagłosowało.
Asia - Wiele razy planowaliśmy się tam udać, ale jakoś nigdy nie było nam po drodze. Mimo, że do tej restauracji wcale nie jest trudny dojazd - skrzyżowanie ulic Żeromskiego i Kopernika. Łatwo tam dojechać zarówno autem jak i tramwajem (obok są przystanki).
Igor - Iberia znajduje się pod adresem ul. Kopernika 25. I tak też sądziliśmy że jest wejście od strony tej ulicy. I tu pierwsze zdziwienie, uwaga na te drzwi! Tuż przed nimi była kiedyś kratka, taka do wycierania nóg. Niemniej jednak, z jakichś powodów tej kratki brak, a zamiast niej jest dziura, tak na oko na głębokość 50 cm. Tak więc chcąc wejść do Iberii, trzeba skorzystać z drugiego wejścia - od strony ul. Żeromskiego.
Asia - Kiedy już znaleźliśmy wejście, co wcale nie jest takie łatwe bo właściwe drzwi nie są jakoś specjalnie oznaczone, weszliśmy do środka.
Igor - Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, na zewnątrz widzieliśmy zaproszenie na "Dancing" (odbywają się w piątki i soboty od godziny dwudziestej). Ale w środku było pusto.
Asia - Tak pusto, że zastanawialiśmy się czy w ogóle jest otwarte.
Igor - Minęliśmy bar i zajrzeliśmy do kolejnej salki. Tam ktoś siedział, więc chyba Iberia jest czynna. Znaleźliśmy sobie więc miejsce przy jednym ze stoliczków i się rozpłaszczyliśmy.
Asia - Zastanawialiśmy się jakiego typu jest to lokal, bo usiedliśmy w salce gdzie połowę przestrzeni zajmował parkiet z kulą dyskotekową pod sufitem.
Igor - Nie mogąc doczekać się na kogoś z obsługi, sam poszedłem do baru po menu. Za barem nadal nikogo nie było.
Asia - Iberia kiedyś uchodziła z karczmę gruzińską. Nazwę zawdzięcza prawdopodobnie od starożytnej krainy w Gruzji - Iberii kaukaskiej.
Igor - Kiedyś. To dobre określenie, bo jestem pewien, że zarówno właściciel się zmienił, jak i klientela do której dopasowano lokal na bardziej "swojski".
Asia - Tu musiała zajść metamorfoza, ciekawe tylko po co zostawiono starą nazwę?
Igor - Może ktoś nie wiedział co ona oznaczała?
Asia - W menu dania jakie można uświadczyć to np. "białe myszki" z rozdziału przekąsek, "żur staropolski" z polewek, "przysmak góralski" z coś ze świnki, "odlot chińczyka" z coś z kurzynki, "wiedeński przysmak" z coś z wołowinki, "francuska podnieta" z coś z rybki, oraz "makaronowe Misz-Masz" z dań włoskich. (pisownia oryginalna)
Igor - Czyli mydło i powidło, kuchnie całego świata w wydaniu Starego Polesia. Trochę nas to zmartwiło, dlatego przy wyborze kierowaliśmy się jednak znanymi nam nazwami. Bez eksperymentów.
Asia - Po kilku minutach podszedł do nas kelner, tzn. człowiek z obsługi - ubrany w bluzę z kapturem, w dżinsach.
Igor - I zapytał czy chcę się czegoś napić. Wykręciłem się niezdecydowaniem i oddałem głos Asi.
Asia - Zaryzykowałam i zamówiłam "świnię w lesie" czyli polędwicę z pieczonymi pieczarkami, podawaną z ziemniaczkami i surówką. Do picia wziąłem herbatę, bo było dość zimno mimo włączonego kaloryfera.
Igor - A ja? Zamówiłem sobie "kobiecą nóżkę" czyli jedno udko kurczaka zapiekane z czosnkiem i cebulką, podawane z frytkami i surówką. Udko wedle zapewnień kelnera, miało być duże i abym się nie martwił że wyjdę głodny.
Asia - Ponieważ byliśmy bardzo głodni, poprosiliśmy także o jakieś przystawki. Dla mnie "pieczywo czosnkowe" z pieca.
Igor - A dla mnie na rozgrzanie "barszcz z krokietem".
Asia - Na zamówione przystawki nie czekaliśmy za długo.
Igor - No na dania główne też nie. Dokładniej mówiąc, kelner przyniósł je wszystkie jednocześnie (na dwa razy, w odstępie 45 sek.).
Asia - Moje pieczywo czosnkowe przypominało bardziej suchary - były co prawda ciepłe i posmarowane jakimś masłem, ale uważałam aby nie połamać sobie zębów.
Igor - Zgodnie z kolejnością, wziąłem najpierw zupkę. Barszcz był smaczny i bardzo gorący. Spróbowałem więc tylko krokieta i odstawiłem na bok, aby wziąć się za "nóżkę". Pasztecik był duży, niemal jak golonka. Prawdopodobnie spędził tyle samo czasu w piecu co tosty. Dla pieczywa było to za długo, dla krokiera nie - w środku był niestety jeszcze zimny.
Asia - Ja także odstawiłam przystawkę i zaczęłam próbować dania głównego. Ziemniaki były pocięte w plasterki i obsmażone, ale w smaku wyczuwalne było ich wcześniejsze ugotowanie. I było ich dużo. Bardzo dużo.
Igor - Obok sporawego udka, leżał kopiec frytek i trzy surówki. Dodatkowo mięsiwo zasypane było podsmażaną cebulką. Zacząłem próbowanie od surówek - jednej z lekkim posmakiem majonezu, drugą ewidentnie zrobioną z kiszonej kapusty, trzecia zaś z krojonej marchewki.
Asia - Ja żeby nie pozrzucać z talerza, musiałam najpierw pozjadać trochę surówek i ziemniaków i jeszcze odgarnąć ogromną ilość grzybów pod którymi było mięso. Mój talerz wręcz kipiał od ilości napakowanego jedzenia (ziemniaków i grzybów).
Igor - Moje danie także niemal wylewało się na stół. Tak trochę naćkano nam tego jedzenia, aż nie wiadomo jak się zabrać, aby nie pospadało. Dopiero po kilku kęsach dostrzegliśmy, że talerze na których podano nasze posiłki, to w rzeczywistości patery służące normalnie do podawania wędlin na przyjęciach.
Asia - Trochę trwało zanim dobrałam się do mięsa. Było bardzo gorące i soczyste, wysmażone... Zastanawiałem się tylko, czemu moja polędwica wyglądem, smakiem i konsystencją przypominała zwykły schab bez panierki.
Igor - Mój kurczak... jak ktoś czasem jeździ po Polsce, to z pewnością zatrzymywał się w przydrożnych barach. No to ten kurczak taki właśnie był. Skórka bez przypraw, trochę obsmażona. Samo mięso soczyste, ale trochę bez smaku. Mam podejrzenia że kawałek mięsa wrzucono na głęboki olej i w ten sposób go przygotowano.
Asia - W lokalu siedzieliśmy już tylko my i jakiś stały bywalec "na piwku". Z głośników nie leciała muzyka.
Igor - Ale tylko dlatego, że akurat w radiu przeprowadzano jakiś konkurs dla słuchaczy. Dzięki temu co chwila wysłuchiwaliśmy rozentuzjazmowanych młodych słuchaczy pozdrawiających swoich kolegów.
Asia - Wystrój? Misz masz stylowy: lustra z browarów, drewniane stoły, jakieś lampki, krata jak ogrodzenie niczym z cmentarza.
Igor - No i dramatyczny kibel. Nie, nie toaleta, kibel. Jak ktoś nie musi, to niech nie idzie! Śmierdzi, wszystko pourywane, lepiące się.
Asia - Kibel był faktycznie okrutny, ale pasował do całego lokalu.
Igor - Komu można go polecić? Poza osobom z sąsiedztwa, którzy z pewnością tu zaglądają, to jeśli tylko nie jest to dla was problem, polecam na imprezkę dla panów. Można się napić, najeść tłustych rzeczy idealnych pod mocne trunki.
Asia - Inne cele? Raczej mało romantycznie. Na spotkanie biznesowe odpada - wstyd straszliwy, a jedzenie jak w kiepskim barze.
Igor - No i jeszcze nasze wyjście. Normalnie się czeka na podejście kelnera po brudne naczynia. Ale najwyraźniej pan miał ciekawsze rzeczy na głowie. Bo oboje zdążyliśmy odwiedzić kibel, następnie ubrać się i podejść do baru.
Asia - Tam znów nikogo nie było. Po chwili pojawił się jakiś inny człowiek, który gdy dowiedział się po co podeszliśmy, zaczął krzyczeć na swojego kolegę na zapleczu.
Igor - Ważną sprawą była rozmowa telefoniczna, która zaraz przerwał i przyjął od nas wynagrodzenie. W sumie wyszło 51 zł.
Asia - I w zasadzie nie wiem za co. Za stertę ziemniaków, schabowego udającego polędwicę, sucharki, "swobodną" obsługę, "przyjemność" konsumpcji w rytmie przebojów dyskotekowych i koszmarne wrażenia estetyczne w kiblu. Czy aż tak nas nie lubicie, że wysłaliście nas do Iberii?
Igor - Też mnie zastanawiało, czy zwycięstwo w sondzie wynikało z niewiedzy czytelników, z ciekawości, z żartów czy złośliwości wobec nas. Wydatki:
Pieczywo czosnkowe 4 zł
Barszcz z krokietem 9 zł
Świnia w lesie 22,00 zł
Kobieca nóżka 13,00 zł
Herbata 3 zł
Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: -4
jedzenie: -2
czas: +3
wystrój: -5
czystość: -4
Ogólna ocena:
Restauracja Iberia
ul. Kopernika 25
tel: 42 637 22 55
Wyświetl większą mapę
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pytanie o to, czy zostaliście wysłani do Iberii ze złośliwości, jest lekko dziwne... Na pewno jest wiele osób, którym ten lokal odpowiada, jak również mnóstwo takich, które chciały dowiedzieć się o nim czegoś więcej. Zresztą, jedna wizyta w mniej ciekawym lokalu nie jest chyba jakim wielkim problemem...
OdpowiedzUsuńGdy jeszcze Iberia była Gruzińska, bardzo chciałam wiedzieć jak tam jest. Wiedziałam, że zaszła tam jakaś zmiana, więc ciekawa byłam jak ewoluował ten lokal. Jak widać w nie zbyt ciekawym kierunku. Trochę przykro...
OdpowiedzUsuńPRZAŚNY, nie pszaśny - gwoli ścisłości...
OdpowiedzUsuńKiedy Iberia była jeszcze gruzińska to miała dobrą opinię. podobno jedzenie było tam na całkiem dobrym poziomie i do tego oferowano dania trochę bardziej egzotycznej dla nas kuchni.
OdpowiedzUsuńWypuścili was, ponieważ wypisujecie kocopoły ;)
OdpowiedzUsuńJak Iberia była gruzińskim lokalem była naprawdę świetna.Ale teraz jest to zwyła speluna.Dużo brudy i nic więcej byłem tam raz i dięki.Widziałem tam nawet przebigającom mysze.Nikomu nie polecam
OdpowiedzUsuńLudzi byłem tam ze znajomymi.
OdpowiedzUsuńKupa smrodu i brudu.zamiast dancingu zwykła chamska potupaja dla lumpów z okolicy . nie polecam tego miejsca nikomu. A swoją drogą tym przybytkiem mógłby się zainteresować sanepid.