Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pizzeria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą pizzeria. Pokaż wszystkie posty

18 gru 2009

BUŁA - czerstwa


Asia - Było zimno, byłam głodna i do domu też było daleko.
Igor - Zaproponowałem Asi abyśmy weszli do BUŁY – baru/restauracji która jest na Narutowicza, blisko BUŁy (Biblioteki Uniwersytetu Łódzkiego).
Asia - Z daleka widać było, że lokal jest czyny i że są jeszcze wolne stoliki.
Igor - Podeszliśmy więc z nadzieją na jakiś ciepły i smaczny posiłek. Sporo ludzi w środku, sugerowało, że knajpa jest w porządku.
Asia - Podeszliśmy do drzwi i o mały włos nie połamałam nóg! Tuż przed drzwiami położone są płytki... przy odrobinie śniegu stały się wyjątkowo śliskie.
Igor - No cóż. Wejście z atrakcjami – ale zasadniczo mamy oceniać jedzenie. Wybraliśmy zatem stolik z dala od obecnych już w BULE palaczy, rozebraliśmy się i zaczęliśmy przeglądać menu.
Asia - Ja zdecydowałam się na pizzę (margarita) i herbatę...
Igor - Ja zaś na stek z frytkami i piwo. Podszedłem do baru złożyć zamówienie, przerwałem tym samym posiłek siedzącej za barem dziewczynie.
Asia - Igor musiał jednak poczekać, aż kelnerka ustali ze schowanym na zapleczu kucharzem, czy znajdzie się jakiś stek. Jakiś się znalazł.
Igor - Zapłaciłem i wróciłem. Ktoś miał nam nasze jedzenie przynieść do stolika.
Asia - Po chwili młoda dziewczyna przyniosła nam napoje.
Igor - My w tym czasie mieliśmy chwilę, aby rozejrzeć się po BULE i na spokojnie przeczytać menu.
Asia - Jak się okazało BUŁA to „grill pub & restaurant” a prócz tradycyjnych dań z grilla, shoarmy i pizzy mamy także szansę na dania kuchni polskiej (schabowy, mielony, pierogi).
Igor - Do wyboru także zupa pomidorowa czy barszcz (6-8 zł), risotto dla przykładu zaczyna się już od 12 zł, spaghetti zjemy za 15 zł.
Asia - W zasadzie ceny głównych dań oscylują wokół 15-25 zł. Ani specjalnie drogo, ani super tanio.
Igor - Menu samo w sobie jest złożoną, zalaminowaną kartką. Czyli w zasadzie w wszystko na miejscu.
Asia - Nie na miejscu niestety są palacze. W BULE jest jedna sala, a przez to, że lokal mianuje się także pubem, zaglądają tam osoby na zestaw „piwo + papieros”. Dość skutecznie zniechęca to do jedzenia.
Igor - Jak to w pubie, można pograć tutaj w rzutki czy poczytać prasę.
Asia - Nie zdążyłam jednak zatopić się w lekturze Dziennika Łódzkiego, bo pani przyniosła moją pizzę, a chwilę później stek Igora. Nim to się stało, odwiedziłam toaletę. To była szybka wizyta w dawno nie sprzątanym przybytku. Wróciłam, usiadłam i zaczęliśmy jeść.
Igor - Danie dostałem na dużym talerzu. Wyglądało fajnie i smacznie. Ale coś mi nie pasowało w mięsie... Wziąłem kęs, potem drugi... dla pewności poczęstowałem Asię swoim daniem i zapytałem o zdanie...
Asia - … no cóż, to co dostał Igor nie było stekiem a raczej karkówką.
Igor - To był karczek (mięso wieprzowe) zamiast steku (mięso wołowe)! Zarówno smak, konsystencja jak i wygląd mówiły, że to zdecydowanie inne mięso. Zdecydowanie tańsze mięso. Stek kosztował 28 zł, zaś zwykły karczek poniżej 20 zł. Dziwi mnie dodatkowo ten karczek a'la stek, zwłaszcza w sytuacji gdy podczas składania zamówienia kelnerka poszła do kuchni zapytać się czy steki jeszcze są... No ale ok, dałem się nabrać. Awantury robić mi się nie chciało, wolę opisać sytuację.
Asia - Na szczęście przy pizzy składającej się z ciasta, sosu i sera ciężko coś spitolić. Ale już przy samym sosie pomidorowym jest to o niebo łatwiejsze. Zwłaszcza, że BUŁA postawiła na prostą recepturę sosu do pizzy. Ketchup + oregano.
Igor - A ja wziąłem się za frytki, smażone na nieświeżym oleju. Dobrze, że chociaż miałem piwo do przepijania tego wszystkiego.
Asia - Coraz bardziej dokuczał nam smrodek dymu papierosowego dolatujący ze stolików obok.
Igor - Bez zbędnej zwłoki opuściliśmy więc BUŁĘ i ustaliśmy się w dalszy spacer.
Asia - Wyszliśmy najedzeni, ale nie usatysfakcjonowani. Lokal ten zapewnia wrażenie jedzeniowe na wyjątkowo przeciętnym poziomie.
Igor - Na minus działa dym papierosowy i słaba wentylacja, niski stosunek jakości jedzenia do jego ceny.
Asia - Na plus może lokalizacja dla studentów?
Igor - Bo to lokal raczej niskich lotów. Dla klientów nastawionych na piwo, a nie na jedzenie (piec do pizzy i grill były włączane dopiero po złożeniu zamówienia).
Asia - A skoro niskich lotów, to i polecać tej pijalki piwa, raczej nie ma sensu.
Igor - Tylko dla desperatów będących w okolicy.

Wydatki:
Stek 28,00 zł
Pizza 11,00 zł
Herbata 3,50 zł
Piwo (0,5l) 6,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: -3
jedzenie: -2
czas: +2
wystrój: -2
czystość: -1


Ogólna ocena:

BUŁA - grill bar
ul. Narutowicza 99
tel. 42-6784414


Wyświetl większą mapę

26 lip 2009

Dwie Dłonie - tylko na wynos


Asia - Ankieta "jaki lokal mamy odwiedzić w lipcu" jednoznacznie wskazała, że powinniśmy zajrzeć do "Dwóch Dłoni" - pierwszego w Polsce pubu dla osób migających (podaję za stroną www).
Igor - Wiele dobrego słyszałem o tym lokalu. A to że przyjazna obsługa, a to jedzenie słuszne, a to że nie ma tam nieprzyjemnych gości.
Asia - W niedzielne popołudnie zamieniliśmy więc tradycyjny obiad na menu w Dwóch Dłoniach (ul. Wólczańska 40/42).
Igor - Szedłem tam z ciekawością, jak tam jest i czy dogadam się nie migając.
Asia - Od wejścia słychać że lokal jest czynny. Z głośników wylewa się głośna muzyka i jest ogólnie gwarno - chociaż w innym znaczeniu niż w większości lokali. Kiedy my wchodziliśmy najgłośniejszą częścią DD była sala z bilardem.
Igor - W głównej sali gdzie stoi kilkanaście stolików, kilka było pozajmowanych. Niemniej wszyscy migali, a hałasu dodawała jedynie bardzo intensywna muzyka dochodząca z głośników. Wybraliśmy jeden ze stolików.
Asia - Usiedliśmy na chwilę i zorientowaliśmy się, że nikt do nas z menu nie podejdzie, więc Igor udał się do baru po karty dań.
Igor - Menu były włożone w specjalną kuwetę zamontowaną na środku dużej lady za którą stała barmanka. Wziąłem dwa egzemplarze i wróciłem do stolika.
Asia - Lektura zajęła nam trochę czasu - wybór pizzy jest ogromny, a dodatkowo w menu są informacje o promocjach, zasadach itp. Np za spożywanie produktów kupionych poza lokalem czeka nas kara 50 zł, a za dwa piwa mamy kolejkę na trambambuli.
Igor - Poza tym ciekawym zabiegiem dla laików, są "tłumaczenia" na język migowy. Dowiedzieć się można jest wymigać sałatki lub napoje.
Asia - Ale to także trzeba zrobić przy barze. Więc znów poszedł Igor.
Igor - No więc znów stałem i poszedłem zamówić jedzenie. Wybraliśmy zestaw taki, aby spróbować i się najeść.
Asia - Ja wybrałam pieczywo czosnkowe z serem i sałatkę meksykańską czyli kabanos, świeża papryka, czerwona fasola, cebula, chili, sos winny.
Igor - Ja zaś postawiłem na pizzę i to jaką! Wybrałem spośród wielu pizzę firmową, tzn. "Dwie Dłonie" w skład których wchodzi sos, 2x ser, pieczarki, 2x filet z kurczaka, papryka, cebula. W momencie składania składania zamówienia u barmanki, ujawniła się kelnerka. Dziewczyna siedząc na stołku barowym podpowiadała barmance jak przyjąć moje zamówienie.
Asia - Do tego wzięliśmy jeszcze napoje w postaci herbaty i piwa.
Igor - Gdy ja złożyłem zamówienie Asia wybyła do łazienki.
Asia - ... i weszłam tam mocno zaskoczona. Toaleta (unisex) wygląda jak w średniej klasy dyskotece - odrapane drzwi, metalowe sprzęty, napisy na ścianach. Dodatkowo pisuar jest tak ustawiony, że wychodząc z kabiny mogę się natknąć na męskie pośladki.
Igor - Podczas nieobecności Asi obserwowałem psiaka kręcącego się po podłodze lokalu. Wyglądał na stałego bywalca.
Asia - Ja zaś wracając zauważyłam, że na barze stoją już nasze napoje, więc idąc zgarnęłam je na stolik. Przed Igorem postawiłam szklankę z piwem a przed sobą szklankę (taką z uchem) z herbatą. Do tego cukier w domowej cukiernice.
Igor - Na nasze dania musieliśmy nieco poczekać. W tym czasie słuchaliśmy coraz bardziej dudniącej muzyki - męcząca jak na lokal gdzie przychodzi się jeść, dobra jak na wieczorną imprezę w sobotę.
Asia - Rozglądając się za siebie, spostrzegłam że na lustrze za naszymi plecami widać zacieki i kurz. Za dużo kurzu!
Igor - Jak już wspominałem, w lokalu byli także inni klienci - migali między sobą cały czas. Widać że to stali klienci, bo co jakiś czas zagadali do kelnerki, a to do kucharza wychodzącego co jakiś czas z kuchni, a to do człowieka który sprawiał wrażenie właściciela.
Asia - Powinniśmy słowo jeszcze napisać o wystroju jako takim. Na środku sali jest duża lustrzana kolumna, na ścianach są ciekawe, czarno-białe zdjęcia, na podłodze zwykłe płytki. Ciekawie jest za to nad barem, gdzie wykorzystany jest ten sam element co w menu, to znaczy ręce ułożone w kolejnych literach PJM (polskiego języka migowego). Taki trochę matrix, tyle, że z rąk.
Igor - Na ścianie obok wejścia jest zaś ściana ogłoszeń - znajdziemy tam dyplomy, nagrody i wyróżnienia jakie otrzymały Dwie Dłonie, informacje o promocjach, imprezach itp.
Asia - To właśnie z tej tablicy dowiedzieliśmy się, że ten lokal to "disco", "pub" i "pizza".
Igor - Wspominałem o dziewczynie która stwarzała wrażenie kelnerki? No więc okazało się, że była to kelnerka dla innych klientów, dla nas była samoobsługa. Szkoda tylko, że nie przez cały czas. Bo tak jak na początku dziwiłem się, że dziewczyna obsługuje innych a nie nas, tak w momencie kiedy zobaczyłem jak tarmosi się i nosi na rękach wspomnianego psa, stwierdziłem że wolę swoje danie przynieść samemu.
Asia - I kiedy Igor to powiedział, na rogu lady kucharz postawił nasze dania. Niestety, wówczas kelnerka się uaktywniła i tymi rękoma, którymi przed chwilą głaskała psa, wzięła nasze dania.
Igor - Po co ja się patrzyłem w tamtym kierunku? Po co ja widziałem, które kawałki pizzy wystające poza obręb talerza dotykały jej brudnych rąk?
Asia - Byliśmy w ciężkim szoku... Kelnerka po prostu przerwała zabawę z psem i podała nam nasze dania, na dodatek podeszła, postawiła i poszła sobie - bez słowa. Chociaż była to kelnerka mówiąca i migająca.
Igor - W jeszcze większe osłupienie wprawił nas kucharz, który po skończeniu wydawania dań wyszedł sobie przed bar na papieroska. Mam nadzieję, że chociaż on mył ręce...
Asia - Powoli staraliśmy się zacząć jeść. Ale tutaj kolejne zaskoczenie - moja sałatka była podana na miseczce z bambusa. Nie mam nic do takich naczyń, ale nie wiem jak zachowują się w zmywarce i czy po prostu da się je domyć po sosie, pomidorach itp.
Igor - Pierwszy kęs pizzy - niebo w gębie, co jak co ale jedzenie chociaż pyszne. Wszystko pachnące, delikatnie ciągnący się ser, pieczarki podsuszone dzięki czemu całość nie pływała na cieście, no i kurczaka faktycznie nie żałowali. Wziąłem dużą pizze, ale tak naprawdę to było tak wielkie niczym podwójna porcja. I do tego jaka pyszna.
Asia - Moja sałatka była sałatką. Nie powalała smakiem. Była dobra. Poprawna. Dość ostra, trochę chrupiąca. Ciekawe połączenie składników. Lepsze wrażenie robiło pieczywo czosnkowe - z prawdziwym wyciskanym czosnkiem i dużą ilością startego sera.
Igor - Kiedy doszedłem do 3/4 pizzy uzmysłowiłem sobie na czym polegał mój błąd - zamówiłem dużą pizzę na miejscu. Gdybym zamówił na wynos, z dostawą do domu to - mógłbym odłożyć resztę pysznej pizzy i odgrzać później, nie musiałbym wysłuchiwać dudniącej muzyki i nie musiałbym patrzeć na brud panujący w lokalu.
Asia - Tak, to słuszne spostrzeżenie. Pomogłam Igorowi trochę w jego pizzy i potwierdzam - była świetna. Ale niestety, ogólne wrażenie jakie zrobił na mnie lokal nie potwierdza obiegowej pozytywnej opinii o Dwóch Dłoniach.
Igor - Więc dla kogo jest to lokal? Z pewnością dobrze czują się w nim osoby głuchonieme - mogą bez problemu dogadać się z obsługą. Także fani darta, bilarda i trambambuli znajdą tu dla siebie miejsce. Być może imprezy są tu udane - repertuar mają.
Asia - Miejsce na randkę? Raczej nie. Spotkanie biznesowe - zdecydowanie nie. Jeśli już to wypad większą ekipą na piwo. A najlepiej to po prostu impreza w domu z dostawą pizzy z Dwóch Dłoni.

Wydatki:
Pieczywo czosnkowe z serem 7,00 zł
Sałatka meksykańska 12,00 zł
Pizza Dwie Dłonie (wielka) 28,50 zł
Piwo (ceny niestety nie pamiętamy, a rachunku nam nie dano)
Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: -4
jedzenie: +4
czas: +3
wystrój: +2
czystość: -3


Ogólna ocena:

Dwie Dłonie
Łódź, ul. Wólczańska 40/42
tel. 042 630 10 05
www.dwiedlonie.pl



Wyświetl większą mapę

15 lip 2009

InVito - zwykła pizzeria


Igor - Jest środa 15 lipca, połowa miesiąca po tym jak powinniśmy odwiedzić Ciepłe Kluchy.
Asia - Zaraz po pracy udaliśmy się na Zachodnią 66A, niestety byliśmy tam za pięć dwunasta, a w zasadzie za pięć 19.00.
Igor - Okazało się, że możemy jeszcze wejść i zjeść, ale niestety wybór dań nie jest już za duży. Nie chcąc więc przetrzymywać pracowników, postanowiliśmy poszukać czegoś w okolicy.
Asia - Poszliśmy więc na drugą stronę kwartału ulic Zachodnia, Próchnika, Piotrkowska, Więcowskiego. I weszliśmy do InVito przy Piotrkowskiej 25.
Igor - Jest to pizzeria - sieciówka, w tym momencie poza Łodzią InVito jest także w Warszawie, Gdyni, Krakowie, Wrocławiu, Sandomierzu i Bielsko-Białej.
Asia - Mimo, że lokal ten jest otwarty stosunkowo od niedawna, już teraz nie brak mu klientów. Ogródek, który wydał nam się najlepszym miejscem na leni obiad, był niestety wypełniony po brzegi. Zdecydowaliśmy się wejść do klimatyzowanego środka.
Igor - Takie upały, że jednak klima nie dawała rady, i warunki były podobne do tych na zewnątrz. W środku, jest jedna sala wypełniona stoliczkami. Przede wszystkich czteroosobowymi, ale są też miejsca na liczniejszych grup.
Asia - Zaraz po tym jak usiedliśmy, podeszła do nas kelnerka i położyła menu.
Igor - Karty, to 8 stron zalaminowanych kartek formatu A4.
Asia - Na stoiku stały karteczki informujące, że wino białe lub czerwone sprzedawane na lampki (100 ml) kosztuje 5 złotych.
Igor - A w samym menu znaleźć można przekąski, zupy, sałatki, spaghetti, penne, tagliatelle, tortellini, lasagne, no i oczywiście bogaty wybór pizzy. 29 rodzajów oraz możliwość skomponowania własnej pizzy - każdy dodatek w zależności od wielkości ciasta kosztuje 3.50 zł lub 4.50 zł.
Asia - Najdroższa pizza kosztuje 34.90 zł (Frutti di mare 42cm), a najtańsza Margherita kosztuje 14.90 zł za 32cm.
Igor - Poza jedzeniem, można też zamówić napoje zimne, alkohole i wina.
Asia - Do napojów jak i do win podawana jest "przekąska gastronomiczna".
Igor - No ale podeszła do nas kelnerka i musieliśmy się na coś zdecydować. Asia wzięła Sałatkę wegetariańską, ja zaś skusiłem się na pizzę. Wybrałem Calzone Capri czyli pizzę "pieróg" (sos, ser, szynka, pieczarki, oregano), licząc na coś smacznego i wyglądającego nieco inaczej.
Asia - Kelnerka przyjęła od nas zamówienie i zabrała jedną z kart. My zaś zaczęliśmy się rozglądać po lokalu.
Igor - Pod sufitem zawieszone są dwa duże monitory, na których wyświetlany jest jakiś program (chyba N Sport).
Asia - Po chwili przyszła do nas kelnerka z zamówionymi napojami i przekąską gastronomiczną.
Igor - Nie do końca wiemy jak nazwać te paluszki, przypominały nieco kształtem grissini. Były z wierzchu pokryte delikatnie słoną i ostrawą warstwą. Delikatnie wypieczone, świetnie pasowały jako "czasoumilacze". Wraz z tymi paluszkami, kelnerka przyniosła dwie malutkie miseczki z sosami - jeden biały: czosnkowy, drugi brunatno-czerwony: pomidorowy z dodatkiem ziół.
Asia - Chrupiąc rozglądaliśmy się dalej. Na ciekawie wystrojonej sali stało trzynaście stoliczków, przy których wszystkie krzesełka i po jednym czerwonym fotelu. Krzesełka czarne i zwykłe, ciekawie komponowały się przy zupełnie inaczej wyglądających fotelach.
Igor - Na jednej ze ścian namalowany jest duży fresk przedstawiający amfiteatr Claudi.
Asia - Po drugiej stronie sali, na ścianach wiszą czarno-białe fotografie. Na podłodze położone są duże kremowe kafle, kompletujące dość nowoczesny wystrój.
Igor - Wystrój uzupełniały dwie szafeczki na butelki z winami.
Asia - Było ich zdecydowanie więcej niż w menu. Poza tym wszystkie butelki były puste. Wszystko stało tylko dla ozdoby.
Igor - Nasza przekąska szybko znikała. Była pyszna, a w połączeniu z przyniesionymi sosami smakowała jeszcze bardziej. Na tyle, że zjadłem chyba z połowę sosjerek.
Asia - Ponieważ naszych dań jeszcze nie było, udałam się do toalety. O ile większość znajdującego się tam sprzętu była czysta, tak poręcz tuż przy muszli, nie widziała ścierki chyba od tygodnia. Damska toaleta połączona jest ubikacją dla niepełnosprawnych.
Igor - Swoją drogą śmieszne jest, że lokal posiada toaletę dla niepełnosprawnych, ale żeby się do niego dostać trzeba pokonać dwa stopnie i wąskie wejście.
Asia - Niedługo potem przyszła kelnerka z naszymi daniami. Przede mną stanął kwadratowy talerz wypełniony po brzegi składnikami sałatki. Jako dodatek dwie kromeczki bagietki, sowicie nasączonych oliwą (albo bardziej prawodopodobne że olejem).
Igor - Przede mną zaś postawiono ogromny talerz z parującą pizzą. Wtedy tez okazało się, że te dwa pyszne sosy, nie były dodatkiem do przekąski gastronomicznej, a sosami do pizzy. Połowę zjadłem wraz z paluszkami, druga połowa miała mi starczyć do pizzy? No i zapomniano też o jakiejś łyżeczce do nalewania sosu - widelcem robi się to wyjątkowo ciężko, a wylewanie z tych miseczek kończyło się zaciekami na stole.
Asia - Moja sałatka składała się z sałaty, pomidora, ogórka, papryki, cebuli, kukurydzy i oliwek. Całość zroszona sosem winegret, ale w menu było podane, że sałatkę można także zamówić z sosem czosnkowym - kelnerka nie dała mi jednak wyboru.
Igor - Po przekrojeniu ciasta, z środka wylała się woda. Niestety, ale pieczarki których użyto do mojego dania, nie były wcześniej przesuszone, przez co całą wodę jaką w sobie miały - oddały podczas pieczenia.
Asia - Za to moja sałatka była świeża i chrupiąca. Sosu winegret jest nie za dużo, akurat w sam raz.
Igor - Moja pizza nie należała do najlepszych jakie jadłem. Ciasto nieco gumowate, nadzienie pływające, a szynka pociachana na wielkie plastry.
Asia - Ja w swoim daniu nie znalazłam wad.
Igor - Pałaszując nasze dania spostrzegliśmy, że przestała grać muzyka. Po przyjściu coś sączyło się z głośników, teraz jedyne co było słychać to odgłosy z kuchni.
Asia - Zastanówmy się nad samym lokalem. Wnętrze nie jest porywające, jest bardzo czyste i nowoczesne. Nie jest też przytulnie, co raczej sprzyja szybkiemu wejściu i zjedzeniu, ale nie posiedzeniu ze znajomymi lub na randce.
Igor - InVito znajduje się tuz obok pizzerii Presto - dość silnej konkurencji. Vis a vis jest "szybkonald's" na parterze Magdy.
Asia - Kiedy zjedliśmy, pojawiła się kelnerka pytając czy chcielibyśmy coś jeszcze.
Igor - Poprosiliśmy o rachunek, upewniając się że można płacić kartą. I tu miła niespodzianka na koniec. Kelnerka spytała się, czy jesteśmy studentami bądź mamy swoją firmę - dla tych grup przewidziane są zniżki (odpowiednio 15 i 20%). To samo, przy zamówieniu dużej pizzy, gdyż za drugą płacimy 50% ceny.
Asia - Komu polecić InVito? Tym, którzy chcą szybko zjeść w ciągu dnia w niezobowiązujacej atmosferze.
Igor - No i na koniec - to jest pizzeria, można zamówić na wynos.

Wydatki:
Sałatka wegetariańska 13,90 zł
Pizza Calzone Capri 16,90 zł
Pepsi 4,50 zł
Mirinda 4,50 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +2
jedzenie: +2
czas: +5
wystrój: +2
czystość: +4


Ogólna ocena:

InVito
Łódź, Piotrkowska 25
tel.0 801 468 486
www.invitopizza.pl
11:00-23:00 w piątki i soboty do 24:00



Wyświetl większą mapę

26 maj 2009

Quattro - nijako


Asia - W jeden z letnich czerwcowych dni głodni po spacerze od sklepu do sklepu z=postanowiliśmy usiąść w ogródku restauracji Quattro.
Igor - O ile mnie pamięć nie myli, to ta lokalizacja Quattro jest już trzecią. Początkowo ta restauracja znajdowała się tuż obok Qvo Vadis przy Piotrkowskiej, następnie wywędrowała vis a vis pierwszego lokum... Około roku temu przenieśli się pod numer 76 Piotrkowskiej. Czy doczekamy się czwartego adresu?
Asia - Uważam, że obecna lokalizacja jest bardzo przyjemna - nieopodal pasażu Rubinsteina.
Igor - Korzystając z pięknej wiosenniej pogody, usiedliśmy w ogródku. Jeśli lubicie siadać na nierównej podłodze, zbitej z paździerzowych desek, gdzie krzesełka poustawiane są jeden obok drugiego - polecam to miejsce.
Asia - I proszę uważać przy odsuwaniu się na krześle - barierka ograniczająca ogródek jest dalej niż brzeg podłogi, zatem bardzo łatwo spaść z podestu.
Igor - No ale do rzeczy. Kelnerka zauważyła nas dość szybko - podeszła do nas i zostawiała dwie karty dań. Zwykłe, zalaminowane, formatu A4 kartki.
Asia - Do wyboru nie tylko pizze, ale także dania z makaronu, trochę deserów czy nawet drinki. Po dość szybkim przejrzeniu menu zdecydowałam się na danie z kuchni polskiej, swojskie a jednocześnie sycące: potrawkę z kurczaka.
Igor - Ja natomiast nie chciałem się objadać czymś ciężkim i postanowiłem zamówić sałatkę. Jednak, aby dostarczyć swojemu organizmowi nieco kalorii wybrałem sałatkę z kurczakiem.
Asia - Gdy podeszła do nas kelnerka zapytaliśmy o czas oczekiwania na te dania, ponieważ miało to być około 20 minut, poprosiliśmy o przystawkę w postaci frytek.
Igor - Bardziej przekąskę niż przystawkę. Ot taki "czosoumilacz", którego w tej restauracji nie zaznacie.
Asia - Fakt, na frytki czekaliśmy ok 10 minut i zdecydowanie nie umiliły nam one czasu. Były twarde, przepieczone, ciemne i przesolone.
Igor - Mogliśmy zamówić coś innego? Nie w Quattro. Sącząc piwo, czekaliśmy na nasze dania. W tak piękna pogodę, w ogródku na Piotrkowskiej nie zamówić piwa byłoby grzechem.
Asia - Upływający czas umilaliśmy sobie oglądaniem przechodniów, którzy robili sobie zdjęcia przy fortepianie Rubinsteina. Na szczęście po jakichś 25 minutach podeszła do nas kelnerka z naszymi daniami - była to inna kelnerka niż ta co przyjęła zamówienie.
Igor - Postawiła talerze przed nami i bez słowa odeszła. Moja sałatka wyglądała apetycznie i pachniała kusząco. Kurczak którego kawałki były na samej górze kopczyka warzyw, był dobrze wysmażony i był gorący (to niby powinno być normalne, ale wiele razy spotkałem się z letnim, albo nawet zimnym kurczakiem w sałatce).
Asia - Moja potrawka z kurczaka była podana z białym, dość twardym ryżem. Całość była ciepła, przyjemnie kremowa. Porcja była bardzo duża i sycąca.
Igor - Poza wspomnianym kurczakiem, w mojej sałatce było też sporo warzywek. Wszystkie chrupiące i raczej świeże. Nie zamówiłem skomplikowanego dania, ale patrząc na menu to raczej specjałów bym nie znalazł. Kiedyś jadłem w Quattro gyrosa, było to dla mnie na tyle długie we wspomnieniach przeżycie, że musiało minąć trochę czasu zanim odważyłem się zawitać tu ponownie. Tym razem postanowiłem zamówić coś lżejszego.
Asia - Nad jedzeniem raczej nie będę się dłużej rozwodzić. Pomiędzy "przystawką" a daniem głównym weszłam do środka lokalu. To co rzuca się w oczy to ogromny telewizor z włączonym kanałem muzycznym. Ja jednak szukałam toalety. Jest ona vis a vis baru. Duże pomieszczenie ze sporym lustrem, ogromną umywalką i malutkim kranikiem. Czysto.
Igor - Sam lokal też jest spory, ale nie sądzę aby nadawał się na duże imprezy - jest tu kilka mniejszych salek, pomiędzy którymi są małe przejścia.
Asia - Wydaje mi się, że można tam przystanąć w piątek pomiędzy jednym klubem a drugim. I tyle.
Igor - Bo i na romantyczne schadzki to nie najlepsze miejsce. Na wypad z kolegami, piwko z możliwością zjedzenia - tak.
Asia - Gdy kelnerka już zauważyła, że skończyliśmy... a właściwie zauważyła, że zaczęliśmy zbierać się do wyjścia przyniosła nam nasz rachunek.
Igor - Można w Quattro płacić kartą, ale tylko po wejściu do lokalu. Tak więc czekała mnie jeszcze wycieczka do środka.
Asia - Czy warto zawitać do Quattro ze względu na jedzenie - niekoniecznie, ze względu na wystrój - niekoniecznie. Jeśli idąc zgłodniejecie - można zaryzykować.

Wydatki:
Frytki 5,00 zł
Potrawka z kurczaka 15,00 zł
Sałatka 15,00 zł
Piwo (0,5l) 7,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +1
jedzenie: +2
czas: +1
wystrój: -1
czystość: +4


Ogólna ocena:

"Quattro"
Łódź, ul. Piotrkowska 76
tel. 042 661-73-93



Wyświetl większą mapę

16 paź 2008

Papa lolo - historyczna pizza


Asia - Już jakiś czas temu Igor wspominał, że chętnie odwiedziłby najstarszą pizzerię w Łodzi - Papa lolo. Postanowiłam zrobić mu niespodziankę, i popołudniowy spacer pokierować tak abyśmy mogli tam zawitać.
Igor - Pizzeria ta powstała 30 lat temu, co skrzętnie podkreśla się na każdym kroku - zwłaszcza na ulotkach i witrynie.
Asia - ... a witryna wygląda jak ze sklepu mięsnego, takiego jaki jest obok. Chyba przez tę witrynę niewiele osób do końca zdaje sobie sprawę, że ta pizzeria znajduje się dokładnie na rogu ul. Piotrkowskiej i ul. Wigury.
Igor - 30 lat tradycji zobowiązuje i w sumie fajnie, że lokal nie przeszedł jakiejś całkowitej metamorfozy. No ale trochę zdecydowania by się przydało, bo wnętrze to totalny misz-masz.
Asia - Zacznijmy od sufitu - zamaskowanego siatką wojskową, do tego podwieszone koła od wozu i żyrandole z greckim wzorkiem. Poszczególne stoliki oddzielone od siebie drewnianymi przegrodami, a zamiast krzeseł są ławy. Na jednej ze ścianie reklama "trink coca-cola", przy barze wiele mrugających reklam i wielki telewizor z włączonym kanałem muzycznym.
Igor - Na jednej ze ścian plakat dużego formatu autorstwa Andrzeja Pągowskiego: Papierosy są do dupy. Fajnie, tylko w lokalu mimo to można kopcić. Szkoda, bo sam palę ale jak mi ktoś dmucha do jedzenia, dostaję szewskiej pasji.
Asia - Gdy już zajęliśmy miejsca trochę trwało zanim podeszła do nas kelnerka i troszkę tak od niechcenia, patrząc w inną stronę podała nam menu.
Igor - A menu to zwykła karta, ale w dobrym stanie (różnie bywało), z lekko startym logo i datą powstania pizzerii. W środku kilka kategorii dań, bo nie samymi pizzami Papa Lolo stoi.
Asia - Do wyboru pizza tradycyjna oraz firmowa (na grubym cieście), do tego kuchnia śródziemnomorska oraz polska. Herbaty, kawy, napoje. Standard, bez rewelacji. Słowem w menu każdy coś dla siebie znajdzie.
Igor - Ale my przyszliśmy tu na pizzę. Szybko wybraliśmy dwie różne, na dwóch różnych ciastach - tak aby móc porównać.
Asia - Zdecydowaliśmy się na firmową Fantazję - sos, ser, szynka, salami, papryka, pieczarki, groszek, kukurydza; oraz na tradycyjną Prosciuto - sos, ser, szynka. Do tego herbata i napój. Kelnerka pojawiła się po jakimś czasie. Przyjęła zamówienie i zniknęła gdzieś w kuchni.
Igor - Po niedługim czasie pojawiła się ponownie z napojami i sosami. Asia w tym czasie była w toalecie.
Asia - ...cóż mogę powiedzieć... toaleta ma tyle lat co lokal. Jeśli będąc w Papa lolo nie musicie z niej korzystać, to nie idźcie.
Igor - W oczekiwaniu na podanie jedzenia, słuchaliśmy muzyki lecącej z telewizora. Dokładniej mówiąc to była włączony program Viva, tak więc co jakiś czas posłuchaliśmy reklam, czasem głupkowatych komentarzy prowadzących. Ogólnie trochę czekaliśmy na te pizze. Pierwsza przybyła ta na grubym cieście.
Asia - Złapaliśmy za sztućce aby spróbować tego grubego cuda... Dla mnie ciasto miało smak domowego placka do pizzy (jeśli ktoś kiedyś próbował zrobić w domowym zaciszu pizzę, i dodał za dużo droży to wie o czym mówię), dla Igora zaś pizzy kupowanej w markecie i odgrzewanej w mikrofali. Na szczęście po chwili kelnerka przyniosła drugi placek. Na bardzo cienkim cieście.
Igor - No właśnie, ta na grubym cieście kompletnie mi nie zasmakowała, natomiast ta na cienkim była już o wiele lepsza. Jednak obie pizze łączyło jedno - ser.
Asia - Wprawdzie roztopiony i żółty, ale bardzo tłusty, kleisty i mało smaczny. Spróbowałam go na obu pizzach i ciut lepiej komponował mi się z plackiem drożdżowym. Szybko więc ustaliliśmy kto - co zje.
Igor - Do pizzy, która w miarę mi smakowała, postanowiłem dodać jedne z dwóch sosów. Standardowo jak w każdej pizzerii sos pomidorowy i sos czosnkowy. Ten pierwszy niestety, standardowo przesycał smak koncentratu, a ten drugi aż za bardzo smak zawdzięczał czosnkowi w proszku.
Asia - Widząc minę Igora zrezygnowałam z sosów. Skupiłam się na tym co miałam na talerzu. I wszystko było dobrze dopóki nie trafiłam na paprykę... konserwową. Przyznam, że nie rozumiem używania konserwowej papryki, gdy nie tak trudno o świeżą.
Igor - Natomiast moja pizza, w sumie nie ma się do czego przyczepić. Równo pokrojona, ciasto wypieczone i cienkie, a składniki smaczne. Rewelacyjna ona nie była ze względu na ser, ale zdecydowanie wykracza poza przeciętną normę.
Asia - Gdy już zjedliśmy, a stolik obok zapalił kolejną serię papierosów postanowiliśmy zakończyć wizytę. Niestety kelnerki jak na złość nie było. Gdy po kilku minutach się pojawiła Igor podszedł do baru aby uregulować rachunek.
Igor - Poprosiłem o rachunek. Kelnerka wstukała wszystkie pozycje w kasę fiskalną i podała sumę do zapłacenia.
Asia - Nie wiem komu polecić ten lokal. Ani wybór oszałamiający, ani jedzenie jakoś specjalnie pyszne, obsługa, wystrój i wrażenia lekko poniżej przeciętnej. Warto chyba tylko pójść żeby zobaczyć, czy smakuje nam bardziej pizza na grubym czy cienkim cieście.
Igor - No może dla świadomości zwiedzenia najstarszego takiego lokalu w Łodzi. Tylko to chyba już za mało, aby chciało się tam wrócić.



Wydatki:
Fantazja 19.90 zł
Prosciuto 17.00 zł
Herbata 5.50 zł
Napój 6.00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +1
jedzenie: +1
czas: +4
wystrój: -1
czystość: +1


Ogólna ocena:


Papa lolo
Łódź, al. Piotrkowska 196
tel. 0-42 636-88-94
www.papalolo.pl



Wyświetl większą mapę

2 sie 2008

HollyŁódź - to nie był film


Asia - W ankiecie umieszczonej na naszej stronie w lipcu do wyboru były lokale takie jak: Malinowa, Marrakech, Karczma Bazyliszek i HollyŁódź. Niewielką przewagą wygrało HollyŁódź, choć to lokal, który z racji nazwy i wystroju powinno się odwiedzić zwłaszcza w czasie Camerimage.
Igor - Choć nie ukrywam, że z racji walki do końca z Malinową, także i tam zawitamy niebawem. No ale dzisiaj odwiedziliśmy zwycięzcę.
Asia - HollyŁódź ciężko przegapić. Znajduje się na rynku Manufaktury - w tym samym budynku co dyskoteka Elektrownia. W sezonie letnim przed wejściem znajduje się dość duży ogródek.
Igor - Wszystko co do tej pory słyszałem o tym lokalu to: nazwa, oraz to że potrawy nazwano tytułami różnych filmów. Pomysł dość ciekawy zwłaszcza w mieście aspirującego do miana filmowego. Tak więc kompletnie nie wiedziałem co zamówić, ani z czego będę wybierał.
Asia - Gdy tylko zajęliśmy miejsca przy stoliku w ogródku, podeszła do nas kelnerka i podała nam duże (A4) zalaminowane menu. Niezbyt grube.
Igor - Z mojego menu wysypały się trzy, luźno włożone, także zalaminowane karty. Dwie sztuki "Kids menu", oraz jedna z "mrożonymi kawami". Kilka chwil lektury i już wiem że przyszliśmy do restauracji, która opisuje się mianem "pizzeria & trattoria". Tylko czemu taka nazwa?
Asia - Nazwa pizzeria jest jak najbardziej zasłużona - do wyboru kilkanaście rodzajów pizzy. Pozostałych dań skromnie: kilka zup, parę dań głównych, cztery desery, kilka drinków. Wszystko o nazwach filmowych.
Igor - No właśnie nie wszystko! Bo tytułowe pizze, już takich nazw nie mają. A pozostałe nazwy dań... no cóż. Rozbawiła mnie nazwa dla żeberek "Kolekcjoner kości", natomiast zdziwiło mnie to, iż w lokalu o tak łódzkiej nazwie jest tylko jedno danie z nazwą filmu nakręconego w Łodzi. Honoru broni Vabank - a pod tą nazwą kryje się jakaś tajemnicza zupa dnia.
Asia - Ja wybrałam "Miłość, nie przeszkadzać" - czyli makaron penne z brokułami i Gorgonzolą, ale jak zamawiałam to kelnerka poprosiła jednak o nazwę nie-filmową.
Igor - No właśnie, skoro nawet obsługa nie zna nazw, to po co je nadawać? Ja już nie zamawiałem "Klejnotu Nilu", lecz poprosiłem o Łososia norweskiego z grilla. Ważna uwaga - do wszystkich dań, trzeba domówić dodatki. Ja zdecydowałem się na porcję frytek.
Asia - Poprosiliśmy także o zimne napoje, jeszcze przed jedzeniem. Na szczęście kelnerka doskonale zrozumiała nasze pragnienia i zimne picie stanęło na stole kilka chwil później. Dla mnie szklaneczka zimnej wody, a dla Igora Sprite.
Igor - Mieliśmy przy tym chwilkę czasu aby porozglądać się po ogródku... każda z kelnerek miała swój "rewir" i bez większych problemów sobie z nim radziła. Szkoda, że żadna z osób nie zamiatała ogródka, albo przynajmniej nie zbierała z ziemi mniejszych śmieci jak pety.
Asia - Ja ten moment wykorzystałam na poszukanie toalety. Gdy weszłam do środka budynku poczułam przyjemny chłód klimatyzacji. Bez trudu znalazłam toaletę. Dość dużą, przestronną, ale jednocześnie ciemną. Na poprawkę makijażu raczej panie nie mają co liczyć. Jedyna rzecz, która mnie uderzyła to duża, jasna kartka na ciemnych płytkach - zawierała co godzinę podpisy, potwierdzające kontrolę czystości. Szkoda, że definicja słowa czystość nie zawiera także czyste lustra.
Igor - Wnętrza całej restauracji to przede wszystkim ogromny napis "HollyŁódź" wzorowany na kalifornijskim pierwowzorze. Poza tym widać, że właściciele włożyli wiele siły i środków w udekorowanie wnętrz. Niemniej jakoś wnętrza kompletnie nie korelują z nazwą lokalu, nie pasowało mi to za bardzo.
Asia - Chwilę później przyszła kelnerka z naszymi daniami (jakieś 20 min od złożenia zamówienia). Moje penne było podane w niewielkiej miseczce. Przyjemnie ugotowany makaron, mocno rozdrobnione różyczki brokułów i dużo Gorgonzoli. Wszystko przyjemnie ciepłe i wyraziste w smaku.
Igor - Na moim kwadratowym talerzu, znalazłem poza porcją frytek, także trzy kawałki łososia pokrojone w dzwonka. O frytkach mogę powiedzieć tylko tyle, że olej na którym były zrobione, swoją świeżość miał już dawno za sobą. Łosoś zaś, był przepyszny - soczysty, wyrazisty w smaku, dobrze wysmażony, pachnący. Aż chciało się jeść.
Asia - Moja porcja, choć nie sprawiała wrażenie dużej, przyjemnie zapełniła mój żołądek. Jednak chciałam zmienić intensywny smak sera na jakiś bardziej słodki, wakacyjny. Na stole w dalszym ciągu mieliśmy jedną kartę, więc przejrzeliśmy ją pod kątem deserów... Zdecydowaliśmy się na koktajle lodowe. Ja wybrałam Carlo (mleko, gałka lodów truskawkowych, syrop truskawkowy i bananowy, bita śmietana) a Igor - Madame (sorbet ananasowy, mleko, sprite, likier cytrynowy, syrop z czarnego bzu i lód).
Igor - Mój koktajl sprawi przyjemność wszystkim, lubiącym orzeźwienie i nietuzinkowe smaki. Z pewnością nie jest to deser do zasłodzenia, bo koktajl jest dzięki składnikom, dość specyficzny w smaku. Wyraźnie wybija się smak ananasa, a reszta dodatków stanowi tylko miłe uzupełnienie. Dla mnie, osoby lubiącej słodkie desery, koktajl był lekkim zawodem. Ale za to Asia dostała coś przepysznego.
Asia - W szklance przypominającej szklankę do piwa, o pojemności 0,3; dostałam coś rewelacyjnego. Jednocześnie gęste i słodkie, syrop truskawkowy i bananowy stworzyły rewelacyjną mieszankę słodkości. Do tego wszystkiego bita śmietana dodatkowo zagęszczająca całość. Zdecydowanie polecam ten koktajl jako deser.
Igor - No i nastał czas płacenia. Jedno spojrzenie na kelnerkę i od razu wiedziała o co chodzi. Do obsługi nie mam żadnych zastrzeżeń. Podeszła tylko aby się spytać, czy chcemy płacić gotówką czy kartą.
Asia - Plusem tego lokalu jest jego lokalizacja - w samym sercu Manufaktury. Pozwala to śledzić grę na plaży, wypatrywać znajomych... wieczorem zaś można popatrzeć na trendy mody dyskotekowej ;-) bo restauracja połączona jest z klubem "Elektrownią RP".
Igor - To co mi się nie podobało w całej tej restauracji to brak spójności. Idąc do restauracji nazywającej się tak szczególnie, spodziewałem się czegoś więcej niż kilku nazw-tytułów i to jeszcze niełódzkich filmów. Dodatkowo, kompletnie nie rozumiem, czemu zdecydowano się tylko na włoską kuchnię, a nie międzynarodową. Karty menu ani kelnerki także nie wyróżniały się niczym szczególnym. No i na koniec wystrój, który... no właśnie, tylko z imitacji amerykańskiego napisu Hollywood, był jakoś filmowy.
Asia - To ja jeszcze na koniec napiszę słówko o cenach - zdecydowanie klubowych, zwłaszcza jeśli chodzi o alkohole. Małe piwo butelkowe 6 zł, 40ml wódki za 7 zł i tak dalej... to znaczy drożej.
Igor - Może kiedyś wrócimy jeszcze do HollyŁódź, aby spróbować pizzy.

Wydatki:
Makaron penne z brokułami 16.00zł
Łosoś norweski z grilla 18.00zł
Frytki 5.00zł
Woda 3.00zł
Sprite 0,2l 4zł
Koktajl Carlo 11.00zł
Koktajl Madame 11.00zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: 5
jedzenie: 4
czas: 4
wystrój: 3
czystość: 3

Ogólna ocena:

HollyŁódź Pizzeria & trattoria
Łódź, Manufaktura
tel. 042-633 03 42
www.elektrownia1912.pl/restauracja



Wyświetl większą mapę

Film z mmLodz.pl

13 kwi 2008

Da Antonio - przepyszne kontrasty


Asia - W niedzielne popołudnie postanowiliśmy przespacerować się po Łodzi. Gdy w końcu zgłodnieliśmy mieliśmy nie lada problem aby znaleźć jakiś wolny stolik.
Igor - Byliśmy najpierw w Manufakturze. Albo lokale były przepełnione i wyglądały jak stołówki, albo były to miejsca które już odwiedzaliśmy. A chcieliśmy czegoś nowego.
Asia - Idąc więc od placu Wolności, zawitaliśmy na Piotrkowską 38, do włoskiej restauracji Da Antonio.
Igor - Na wejście do tej knajpy miałem chrapkę już od dawna, tylko jakoś brakowało okazji. Dziś co prawda nie byłem pewien, czy znajda sie wolne miejsca, ale zaryzykowaliśmy.
Asia - Da Antonio to malutki lokal, do którego wchodzi się wprost z ulicy. Wewnątrz 9 stolików: trzy w części "mniej eleganckiej" (po lewo), a pozostałe sześć w "eleganckiej" (na prawo od wejścia). Różnica pomiędzy stolikami? Te "mniej eleganckie" przykryte są tylko serwetą, a te "eleganckie" nakryte obrusem, materiałowymi serwetami, sztućcami i kieliszkami.
Igor - I tak na dobrą sprawę nie mogę wyjść ze zdziwienia, jak można nagromadzić w jednym miejscu tyle takich właśnie kontrastów. Tym bardziej, że lokal jest wielkości może 30m2, więc wszystko jest tak blisko siebie... no ale do rzeczy, poczytajcie naszą recenzję i sami oceńcie.
Asia - Gdy tylko weszliśmy przywitał nas kelner i pozwolił wybrać stolik. Chwilę potem pojawił się z menu - formatu A4, zwykłe, zalaminowane kartki, połączone czterema metalowymi kołeczkami. Niestety poza "jakąś" kolejnością kategorii dań, ciężko doszukiwać się logiki... dania nie są uszeregowane ani alfabetycznie, ani wg cen. Słaby efekt wizualny psuje dodatkowo fakt, że przeglądając kartę można pobrudzić się tuszem. Ale wróćmy do restauracji...
Igor - No to jak widać - kelner nas wita, siadamy przy elegancko zastawionym stoliku, stoją świece w srebrnym świeczniku, stoją materiałowe serwety i... dostajemy menu niczym w osiedlowej pizzerii. Do tego dochodzą dwie strony salki - stoliki eleganckie jak w prawdziwej restauracji po jednej stronie, a po drugiej ludzie siedzący przy stołach nakrytych serwetami, czytający gazety wcinając pizzę. Mało kontrastów? Do tego dochodzi muzyka house lecąca z głośników, ceny w menu od 20zł za pizzę po 160zł za paterę owoców morza.
Asia - Długo nie mogłam zdecydować się co wybrać. Wahałam się między sałatką makaronową a spaghetti z boczkiem i pieczarkami. Ostatecznie stanęło na tym ostatnim, choć mogłam wybierać spośród przystawek (nawet za 40 zł), sałatek, zup (najdroższa: rybna za 20 zł), dań z makaronem, z mięsem, tradycyjnej pizzy włoskiej, pizzy z kurczakiem oraz pizzy "zwykłej", deserów i ubogiego wyboru alkoholi: z mocniejszych trunków jest raptem 20 pozycji (w tym koniak, whisky, wódka), z lżejszych piwo. Zaskoczył nas brak win.
Igor - A ja nie chciałem jeść pizzy, choć już teraz wiem że jest to danie które muszę spróbować w Da Antanio. Szukałem, zastanawiałem się i postanowiłem spróbować Lasagne mięsne.
Asia - Zadowoleni z wybrania dań czekaliśmy na kelnera, który o dziwo podszedł nie do nas, ale do pary siedzącej obok - mimo iż nie dość że przyszli późnij to jeszcze później skończyli wybieranie dań.
Igor - No ale nic to, zaraz podszedł do nas i przyjął zamówienie. Kelner bardzo uprzejmy, starający się wyczuć czy klient potrzebuje pomocy czy sam wie czego oczekuje. Wysłuchał naszego zamówienia, spisał na karteczkę i po cichu poszedł w stronę kuchni. Bo trzeba dodać, że lokal jest tak mały, że i cała kuchnia jest widoczna dla klientów. Widać piec do pizzy, blat oraz małe okienko do jeszcze jednego pomieszczenia na zapleczu.
Asia - Na tych 30m2 zmieściła się na szczęście toaleta - wizyta w niej sprawiła, że wiem skąd astronomiczne ceny niektórych dań ;-) Włoska armatura według najnowszych trendów, wszystko z najwyższej półki. A poza tym czysto, elegancko, pachnąco i unisex.
Igor - W oczekiwaniu na nasze dania, zdołaliśmy zwiedzić toaletę, kelner przyniósł nasze napoje, a czas leciał dalej. Gdy już myślałem że przyniesiono nasze danie, kolejne zaskoczenie - kelner przyniósł nam pieczywo czosnkowe. Podane w wiklinowym koszyczku, przypominało troszkę macę - chrupkie w środku, a miękkawe na obrzeżach. Czosnek w ilości wystarczającej, smaczne, nawet bardzo smaczne. Ta mała przekąska pozwoliła nam spokojnie doczekać się naszych dań.
Asia - Po mniej więcej 20 minutach od złożenia zamówienia otrzymaliśmy swoje dania. Moje spaghetti podane było na ogromnym białym talerzu udekorowanym siekaną pietruszką. Sam makaron był makaronem żytnim, z przesmażonymi kawałkami boczku oraz kawałkami małych pieczarek, całość polana aromatycznym sosem grzybowym oraz posypana parmezanem.
Igor - Także moja lasagne podana na dużym białym talerzu, udekorowanym siekaną pietruszką. Po środku duża porcja dania głównego, przyozdobione dwoma szczytami świeżej bazylii.
Asia - Danie smakowało tak jak wyglądało. Makaron ugotowany al dente, pieczarki przyjemnie miękkie, a boczek delikatnie chrupiący. Całość zatopiona w gęstym, delikatnie słonym sosie wraz z parmezanem tworzyła wyśmienitą kombinację smaków.
Igor - A moja lasagne? Hmmmm nic niezwykłego, ot w smaku normalna lasagne. Choć mogę zaryzykować stwierdzenie, że lepszej w życiu nie jadłem. Wszystko gorące, od góry delikatnie przypieczone, smaczne, miękkie, soczyste ale nie pływające, wyraziste w smaku. Niebo w gębie.
Asia - Szkoda jednak, że w karcie dań nie jest podana gramatura poszczególnych potraw. Ogromny talerz makaronu prawie mnie przerósł - ale byłam dzielna i zjadłam wszystko.
Igor - Moja porcja okazała się tak duża i tak sycąca, że nie znalazłem już miejsca na żaden deser. A szkoda, bo w menu jest kilka ciekawych pozycji. Sprawia to, że z pewnością do Da Antonio jeszcze nie raz zawitam.
Asia - W czasie gdy jedliśmy widziałam kucharza, który wychodził zza kuchennej lady, podchodził do witryny i... ze stojącej obok wejścia przeszklonej lodówki wyciągał wędliny, które następnie kroił na ogromnej, ręcznej maszynie do krojenia. Brał kilka plasterków i wracał robić pizzę dla gości. Ciekawie wygląda ten mini "sklepik" z wędlinami. Gość ma świadomość, że to co je jest świeże i przygotowywane specjalnie dla niego. Co więcej w tej lodówce były wina, których nie było w karcie... Może karta win jest dopiero w przygotowaniu.
Igor - Kelner, który był bardzo cichy podczas przyjmowania zamówienia, podszedł do nas mniej więcej w połowie jedzenia i dyskretnie zapytał się czy nam smakuje. Troszkę nas zaskoczył, bo z pełnymi ustami nie wypada mówić, więc tylko z dużym uśmiechem na twarzy skinęliśmy twierdząco głową.
Asia - Pomimo wielu niespójnych elementów w tym lokalu, nieciekawego menu i czasami astronomicznych cen (np. 40 zł za pizze), z "jedzeniowego" punktu widzenia zdecydowanie polecam ten lokal - w gąszczu drogich potraw można znaleźć pyszne i niezbyt obciążające domowy budżet dania.
Igor - Jest tu kilka rzeczy w tym lokalu, które wydają się kompletnie niezrozumiałe, niepasujące i stojące okoniem do całej reszty. Może to tylko kwestia czasu aż poprawią menu (pod każdym względem), zmienia muzykę, zdejmą te kiczowate napisy na szybie frontowej, lub zrezygnują z tych tandetnych wieszaków na gazety. Pod względem jedzenia to jest ekstraklasa i to z samej czołówki. Z czystym sumieniem polecam ten lokal, mimo kilku drobnych wad.

Wydatki:
Spaghetti z boczkiem i pieczarkami 18.00 zł
Lasagne 25.00 zł
Sok pomarańczowy 3 zł
Herbata mrożona 3 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +5
jedzenie: +5
czas: +4
wystrój: +3
czystość: +5

Ogólna ocena:

Da Antonio
Łódź ul. Piotrkowska 38
tel. 042-630 35 00
daantonio.pl


Wyświetl większą mapę

7 kwi 2008

Presto - smacznie i prosto


Igor - Dziś była bardzo ładna wiosenna pogoda. Chodziłem sobie po centrum Łodzi, załatwiałem kilka ważnych spraw, zupełnie zapominając o bożym świecie. Z tego letargu obudził mnie dopiero mój żołądek, który zaczął się dopominać paliwa.
Stwierdziłem, że z wyborem posiłku dopasuję się nieco do przepięknej pogody. Nie chciałem nic ciężkiego, tłustego czy też słodkiego, ot miły dla podniebienia lunch. Szedłem tak Piotrkowską i zaglądałem co tam daje kuchnia. Tu nie bo za tłoczno, tam nie bo głośno, tu już byłem, a tam chce iść z Asią... No i padło na knajpkę, która już kilka razy odwiedzałem – Presto. Dają tu pyszną pizzę i szczerze ją polecam. No ale dziś miałem zjeść coś lekkiego.
Wszedłem do tej małej restauracji z małą niepewnością, czy znajdę wolne miejsce. A jest to dość trudne, bo lokal ma już wyrobioną renomę i stałych klientów. Zdarza się, że żaden z dziesięciu stoliczków nie jest wolny. Dziś miałem to szczęście, że jeden malutki był akurat wolny. Usiadłem wygodnie, wziąłem menu do ręki i zacząłem wybierać.
W Presto można zjeść dania kuchni włoskiej. Są zakąski „antipasti”, sałatki „insalate”, zupy „minestre”, makarony „pasta”, dania główne „secondo piatti”, zapiekane w piecu „al forno”, oraz 26 rodzajów pizzy. Te ostatnie robione są w piecu, ponoć oryginalnym opalanym drewnem. Można zamówić jej dwa rozmiary – mała 30 cm i duża 36 cm średnicy. Ceny od 10 do 30 złotych, tak więc raczej każdy znajdzie coś dla siebie.
No ale ja oczywiście nie mogłem się zdecydować co tu innego od pizzy zamówić. A tu nagle podeszła kelnerka i chciała przyjąć zamówienie. Zatrzymałem wzrok na sałatkach, więc spytałem się którą może mi polecić... „z kurczakiem" odparła. Domówiłem jeszcze do picia mrożoną herbatkę, aby mieć „na czym czekać na posiłek”. Kelnerka sobie poszła, a ja dopiero zacząłem czytać co zamówiłem. Sałatka z kurczakiem to pomidor, ogórek, sałata lodowa, fasola, ziarna słonecznika i sos czosnkowy lub vinegrette – „insalata di pollo”. No właśnie! Czemu kelnerka nie dała mi wybrać sosu? Nie wiem, zdałem się na jej wybór.
Ledwo doczytałem, a już pojawiła się kelnerka ze sztućcami, herbatą i szklanką do niej. Nalałem sobie napój i wróciłem do lektury menu. Wybór może nie jest imponujący, ale można znaleźć zawsze coś na każdą porę dnia. To dobrze, bo dzięki temu Presto nie jest tylko pizzerią, ale restauracją włoską.
Dokończyłem czytanie, a ponownie pojawiła się (po może 5 minutach od zamówienia) kelnerka z dużym kwadratowym talerzem, na którym zobaczyłem kopczyk sałatki. Wyglądało to bardzo apetycznie. Na wszystkich sałatkowych składnikach położono sześć kawałków kurczaka, ciepłego i wysmażonego. Szybko odwinąłem z serwetki widelec i nóż i zacząłem łapczywie jeść sałatkę. Byłem głodny, a sałatka rozpływała się w ustach! Wszystko świeże, chrupiące i aż się uśmiechało z talerza. Dodatkowo do sałatki dodane cztery kawałki ciasta, ciepłe i wyjątkowo smaczne.
Wszystko zjadłem do końca, nie zostawiając na talerzu ani ziarenka słonecznika ani wątpliwości czy mi smakowało ;-)
Spojrzałem na kelnerkę, która po chwili przyszła po pusty talerz. Poprosiłem ją o rachunek. Otrzymałem w małym koszyczku wydruk z kasy. Mogłem co prawda zapłacić kartą płatniczą, ale że miałem trochę gotówki, zostawiłem w koszyczku odliczoną kwotę plus mały napiwek. Kelnerka raczej nie zasłużyła na więcej niż 10%.
Lokal sympatyczny, można spotkać się na pizzę lub biznesowy lunch, ale raczej nie na romantyczną kolację. Krzesełka są wyjątkowo niewygodne, brak jakiejś finezji w ustawieniu stołów, wystrój też nie jest jakiś wyszukany. A kibelek? No cóż, jest takie małe pomieszczenie w końcu prostokątnej sali, tuż obok baru.

Wydatki:
Sałatka z kurczakiem 14,00 zł
Herbata mrożona 5,50 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +3
jedzenie: +5
czas: +5
wystrój: +4
czystość: +4

Ogólna ocena:

Pizzeria Trattoria Presto
Łódź ul. Piotrkowska 27
tel. 0-42 630 88 83
pizzeriapresto.pl‎


Wyświetl większą mapę

26 mar 2008

Rademenes - dużo życzeń


Igor - Idąc Piotrkowską, chcieliśmy coś zjeść i Asia zachęcona miłym logo restauracji, zaczęła oglądać duże wywieszone w bramie menu.
Asia - Pamiętałam również, że lokal ten przeszedł metamorfozę. Wcześniej nazywał się "Metro" i chyba dwa razy wygrał konkurs na najładniejszy ogródek przy ul. Piotrkowskiej. Jakiś czas temu jednak nazwę "Metro" zastąpił "Rademenes".
Igor - I mimo, że właściciel określił lokal jako "restauracja", to my twierdzimy że to pizzeria z dużym wyborem alkoholi.
Asia - Choć nie wiem czy nie lepsze byłoby określenie "pub" z możliwością zjedzenia pizzy... Skąd te nasze wątpliwości? Już opisujemy wszystko po kolei.
Igor - Po wejściu na podwórko, w lewej oficynie można dostrzec małe wejście do lokalu. Weszliśmy i... chwila zawahania, czy aby na pewno Rademenes jest jeszcze otwarty. Co prawda muzyczka grała, ale zero ludzi, nikogo, pustki.
Asia - Ale za barem dostrzegliśmy barmankę. Doszliśmy więc do wniosku, że jednak lokal działa i coś tu będziemy mogli zjeść.
Igor - Usiedliśmy przy jednym (ze wszystkich wolnych) stoliku, a po chwili zjawiła się kelnerka i przyniosła nam menu.
Asia - Zerkając na tablicę umieszczoną w bramie już wiedziałam co zamówię, ale rzuciłam też okiem na inne dania. W karcie są przystawki, sałatki, dania główne i 13 rodzajów pizzy. Z czego to samej pizzy jest prawie tyle co pozostałych dań. "Jedzeniowy wybór" jest więc niezbyt imponujący.
Igor - W przeciwieństwie do wyboru alkoholi i drinków. Cognac, brandy, tequila, rum, szampany, wina, wermuty, whisky, likiery, wódki i giny, do tego 221 rodzajów drinków plus 14 specjalnie polecanych przez barmana.
Asia - Co więcej ceny tych alkoholi nie są wygórowane. Za jedną porcję Bolsa zapłacimy 5 zł. Także ceny pizzy wahają się od 10 zł (za małą pizzę 20 cm średnicy) do 28 zł za wielką (34 cm.) pizzę Rademenes (ser + pięć dowolnie wybranych składników). Można także zamówić pizzę standardową, o średnicy 28 cm.
Igor - Ja zdecydowałem się na Pizzę Kebab - czyli placek ciasta z czterema składnikami: ser, kebab wieprzowy, cebula i papryka.
Asia - Moja Pizza Salami, to dodane dwa składniki do podstawowego sera - salami i pepperoni. Zaraz po tym jak złożyliśmy zamówienie kelnerka przyniosła nam tace, sztućce oraz dwa komplety sosów (co nie jest raczej normą w łódzkich lokalach).
Igor - Sosy od razu zacząłem sprawdzać na konsystencję. Były gęste i o wyrazistym zapachu.
Asia - Smak także niczego sobie. Ja niestety, zaczęłam jednak jedzenie pizzy najpierw bez sosu - żeby ocenić samą pizzę... Ech... Po wzięciu kawałka pizzy przeraziłam się! Zamiast wyrośniętego brzegu miałam twardy, niewypieczony, zakalcowaty placek. Na szczęście miałam herbatę aby przepijać ten kamień - dostałam zwykłego Liptona i to nawet nie w opakowaniu gastronomicznym (tej kopercie), tylko zwykłą torebkę taką jaką kupuję normalnie w sklepie.
Igor - Ja na swoją pizzę musiałem jeszcze chwilę poczekać. Kelnerka nie przyniosła obu posiłków jednocześnie. Widziałem przez otwarte drzwi kuchni, jak kucharka kończyła szykowanie mojego placka. Przyniosła po kilku minutach... od pizzy Asi, moja różniła się wyglądem, składnikami, wielkością, nazwą... ale niestety, nie smakiem.
Asia - Żeby obrazowo przedstawić twardość ciasta wyobraźcie sobie półcentymetrowej grubości kawał zakalcowego ciasta. Tak przypieczonego, że można nim było stukać w talerz - zgroza!
Igor - Rademenesowa pizza przypomina nieco, moje nieudane eksperymenty z domową pizzą. Gdzie jedynie duża ilość mokrych składników, czyniła posiłek zjadliwym. Niestety, ciasto tutaj było tak twarde, że oboje mieliśmy pokaleczone podniebienia, sam już nie wiem czy bardziej od twardego ciasta, czy tylko od gorącego sosu, który krył się pod skorupką zasmażonego sera. Aha, pisałem że moja pizza nazywała się kebab, że była z kebabem i miał być to kebab wieprzowy? No był, tylko kucharce chyba bliżej było do kawałków kurczaka, bo tylko takie mięso znalazło się na mojej pizzy. Zapomnijcie też o rantach, bo wyróżniał je jedynie brak składników.
Asia - Nic więcej ponad to co napisał Igor o pizzy dodać nie mogę. Ciasto źle wyrobione, niewyrośnięte, twarde i niesmaczne. Na szczęście nie wszystko było aż tak złe. Plusik dla toalety - dużej i przestronnej, szkoda że niezbyt czystej (lustra i umywalki przydałoby się przecierać chociaż z kurzu).
Igor - Ale czy Rademenes jest miejscem niegodnym polecenia? Jako pizzerię zdecydowanie odradzamy, ale jako miejsce do posiedzenia już nie jest aż tak źle. Lokal jest rzadko odwiedzany, co stanowi jednak plus dla nielubiących tłoku, zadymionych przez palaczy pomieszczeń, czy lubią mieć wybór alkoholi. Bo co jak co, ale tu trunków jest dużo. Rademenes, a wcześniej Metro, słynęło właśnie z tego że nie było tylko jednej marki piwa, do wyboru są "wystawione na wystawie" - jak napisano w menu. Poza tym dość szeroki wachlarz alkoholi o niewygórowanych cenach. Sporo jest też miejsca do posiedzenia. Duże i wygodne kanapy, przy stołach o nieregularnych kształtach, co stanowi dość ciekawy wystrój wnętrz. Zdecydowanie nie odnosi się wrażenia siedzenia na stołówce, gdzie wszyscy siedzą przy jednakowych stołach i krzesłach.
Asia - Ciekawym dopełnieniem wystroju Rademenesa są obrazy. Przewijający się na nich motyw to kobieta i kot. Troszkę ich stylizacja przypomina mi czołówkę programu Kuby Wojewódzkiego.
Igor - Nie mogąc się doczekać kelnerki, sam poszedłem do baru i poprosiłem o rachunek. Pani, której najwyraźniej przeszkodziłem w rozwiązywaniu krzyżówek, poszła w drugi koniec baru gdzie stała kasa i wystukała mi rachunek. Co w tym czasie robiły kelnerka i kucharka? To samo co i barmanka. Bo wiecie, w Rademenesie jest tylu klientów, że naszą parę mogła obsługiwać jedna osoba! Tak! Jedna osoba, była w stanie obsłużyć wszystkich klientów jacy przewinęli się przez tę pizzerię w ciągu niecałej godziny jaką spędziliśmy w tym lokalu. Czy był ktoś więcej poza naszą dwójką i kelnerko-barmanko-kucharką, odpowiedzcie sobie sami ;-)

Wydatki:
Pizza Kebab duża 19,50 zł
Pizza Salami mała 10,00 zł
Herbata 3,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: -4
jedzenie: -5
czas: +2
wystrój: +3
czystość: +3

Ogólna ocena:

Rademenes
Łódź ul. Piotrkowska 83
tel. 042-666 30 34


Wyświetl większą mapę

16 sty 2008

Toscania - włoskie pyszności


Asia – Będąc dziś w centrum, dopadł mnie głód. Na tyle duży, że miałam ochotę na coś większego niż zwykła przekąska.
Igor – Też byłem głodny, więc zaproponowałem na dziś kuchnię włoską, dawno nie jedliśmy dobrej pizzy.
Asia – Wybór padł na Toscanię przy Piotrkowskiej 102 (po sąsiedzku z Łodzią Kaliską).
Igor – No bo i właścicielem jest ten sam Pan :-)
Asia – Na szczęście, koło godziny 17 nie było tam tłumów, więc spokojnie mogliśmy wybrać stolik.
Igor – Tak, obawiałem się że może być z tym ciężko, ale było na tyle mało osób, że swobodnie mogliśmy wybierać pomiędzy wolnymi stolikami, zarówno w strefie dla palących jak i niepalących.
Asia – Zanim jeszcze zdążyliśmy usiąść i zdjąć kurtki, już na naszym stoliku leżało menu.
Igor – Tak, choć uważam to za drobną nadgorliwość kelnerki, kiedy stara się być szybsza przy stoliku od klientów.
Asia – Dość szybko zdecydowaliśmy się na tradycyjną Capriciozę – ser, szynka, pieczarki.
Igor – Kiedy podeszła kelnerka, nie zdążyliśmy jeszcze podjąć decyzji czy pozostaniemy tylko przy samej pizzy. Chcąc uniknąć długiego oczekiwania na danie, złożyliśmy zamówienie na pizzę i poprosiliśmy o jeszcze chwilę czasu na zastanowienie.
Asia – Postanowiliśmy jeszcze domówić pieczywo czosnkowe, plus napoje – dla mnie woda mineralna, a dla Igora Sprite.
Igor – W kilka chwil po tym jak kelnerka usłyszała drugą część naszego zamówienia, pojawiła się ponownie z buteleczką wody mineralnej, pustą szklanką z dwoma plasterkami cytryny. Zaś mój Sprite był już nalany do szklaneczki, w którym pływała cytrynka – szkoda, bo akurat za tym nie przepadam, więc musiałem wyławiać ją dodana do napoju słomką.
Asia – W oczekiwaniu na jedzonko, poszłam do toalety. Jest ona przestronna, czysta i pachnąca.
Igor – Ale tylko jedna - wspólna dla obu płci. Co więcej, to tylko jedno pomieszczenie, do którego prowadzą jedne skrzypiące drzwi, ulokowane nota bene tuż obok baru. Tak więc, nie ma szans pójść tylko umyć ręce, aby nie przeszkadzać innym „użytkownikom” toalety – wchodzisz i zajmujesz całość.
Asia – Na podanie pieczywa czosnkowego nie musieliśmy długo czekać.
Igor – Okazały nim się przekrojone na pół, dwa kawałki pieczywa tostowego - posmarowane masłem z małą ilością czosnku. Całość dość dobrze opieczona.
Asia – Wkrótce, kelnerka zabrała nam talerzyki po pieczywie czosnkowym.
Igor – A ich miejsce zajęły dwa talerze z pizzą.
Asia – Pizza wyglądała apetycznie i na szczęście była pocięta (kto czytał nasz opis wizyty w In Centro, wie że czasem bywa inaczej).
Igor – Super wygląd pizzy i zapach! Dodatkowo dostaliśmy dwie sosjerki z sosami. Tradycyjnie były to sosy czosnkowy i pomidorowy. Ale za to jakie sosy!
Asia – Gęste, kremowe, świeże, nalane do czystych pojemniczków. W smaku czosnkowy nie był zbyt ostry (nie zionęłam czosnkiem nawet po małej ilości), zaś pomidorowy był lekko ostrawy wyraźną nutką oregano.
IgorCiasto pizzy – pyszności! W środku nie przemoknięte (widać, pieczarki były wcześniej podsuszone), rany małe i puszyste. Całość idealnie wypieczona, wszystkie składniki miodzio. A ser – lekko ciągnący się, smaczny i pachnący. No może szynka mogłaby być nieco lepsza gatunkowo, ale to już szczegół.
Asia – Pizzę można było spokojnie jeść ręką – nic z kawałka ciasta nie spływało.
Igor – Zjedliśmy wszystko w oku mgnienia, dzięki czemu mieliśmy potem troszkę czasu na przyjrzenie się pracy w lokalu.
Asia – Jest to jedno z niewielu miejsc, w którym mogę pochwalić muzykę. Spokojną, dostosowaną do czasu i miejsca, będącym fajnym tłem dla rozmowy – na tyle głośna aby stworzyć intymność każdego ze stolików, a na tyle cicha aby nie przeszkadzać.
Igor – Czasu, jak wspomniałem mieliśmy dość dużo, bo poza naszym „szybkim tempem” przez kolejne kilka minut kelnerka w ogóle nie obserwowała sali. Stała tyłem i konwersowała z kimś na zapleczu. A szkoda, bo uciekło jej przez to kilku klientów. O tej porze zaczęło się robić tłoczno i wiele osób musiało wyjść z kwitkiem, bo nie znaleźli wolnych miejsc. A my już mogliśmy iść, gdyby tylko ktoś dał nam rachunek.
Asia – Wystrój lokalu, odpowiada nazwie – na ścianach freski z widokami Toscanii. Zdecydowanie restaurację można polecić, osobom które chcą się dobrze najeść (w sensie ilości i smaku).
Igor – Ceny są adekwatne do tego co się tu serwuje – a to dla nas ważne. Gdybyśmy zjedli to samo, ale za dużo wyższą cenę, bylibyśmy zawiedzeni. A tak jesteśmy z smacznie napełnionymi żołądkami i wspomnieniami w głowie.
Asia – Stosunek ilości i jakości jedzenia do ceny, jest bardzo przyzwoity. Polecamy.
Igor – Na koniec warto wspomnieć o kelnerce. Niestety, swoją pracę traktuje chyba jako karę – ani się nie uśmiecha, z klientami nie rozmawia, a ogranicza się tylko do przenoszenia naszyć (co z resztą robi bardzo sprawnie i szybko).
Asia – Nazwa Toscania

Wydatki:
Pizza Capricioza (duża): 16,50 zł
Pieczywo czosnkowe: 5 zł
Sprite: 3,50 zł
Woda: 2,50 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +2
jedzenie: +5
czas: +4
wystrój: +4
czystość: +5

Ogólna ocena:

Toscania
Łódź, Piotrkowska 102
tel 042-634 01 19


Wyświetl większą mapę

19 cze 2007

In Centro - omijać z daleka

Asia - Nie wiem jakim cudem, ale na wielu forach w internecie, spotkałam się z opinią że In Centro to najlepsza pizzeria w Łodzi. Albo to wypisuje sam właściciel, albo pracownicy. No chyba, że komuś odpowiada klimat PRLu.
Igor - Tak, to jedna z niewielu knajp w Łodzi, które kompletnie nie przypadły nam do gustu. Dla upewnienia swoich sądów, odwiedziliśmy ten lokal dwukrotnie na przestrzeni kilku miesięcy. Podczas obu naszych wizyt mieliśmy podobne odczucia, różnica polegała na warunkach atmosferycznych panujących na zewnątrz – raz siedzieliśmy sobie w pseudoogródku, za drugim razem z powodu deszczu kisiliśmy się w środku.
Asia - Skierowani głodem i brakiem czasu na poszukiwanie innej knajpy, weszli do tej ponoć najlepszej pizzerii w Łodzi.
Igor - Mówiąc szczerze, jakoś uległem opiniom m.in. Makłowicza i Bikonta, którzy twierdzili w „Przewodniku Newsweeka”, że lepszej pizzy dawno nie jedli.
Asia - Może tę konkretną zrobili specjalnie dla nich,
Igor - albo Panowie nigdy w In Centro nie byli, a swoją ocenę napisali na podstawie bzdurnych opinii zamieszczonych w internecie.
Asia - Po wejściu do pizzerii usiedliśmy przy stoliku, który wyglądał jak jeden z tych widzianych przy smażalniach ryb nad morzem.
Igor - Ogólnie cały lokal wygląda, jakby sprzedawano tam jedynie marne portowe rybki. Zero wystroju, zero klimatu. Stoliczki i krzesełka plastikowo-metalowe, na blacie stoi na stałe jakaś kartka ze spisem dań. Gdyby tego ktoś nie widział, to na głównej ścianie jest duża tablica z wypisanymi wszystkimi pizzami.
Asia - Z dużego wyboru różnych „placków”, wybraliśmy jedną z bardziej popularnych i bezpiecznych (nie za wiele dodatków, jeśli coś miałoby nam zaszkodzić, łatwo byśmy doszli co dokładnie)
Igor - Wybraliśmy pizze z szynką. Bez zbędnych dodatków, które mogły rozwodnić ciasto (pieczarki, pomidor, papryka). Nie ma co jednak liczyć na kelnera. Pizzę trzeba zamówić osobiście „na kasie”. Płaci się z góry i tylko gotówką – obsługująca mnie paniusia, poza grymasem zrobiła też duże oczy, że śmiem proponować płacenie kartą kredytową.
Asia - Igor z kasy wrócił z napojami i numerkiem naszej pizzy. Wszystko podane na "gustownej" plastikowej tacy.
Igor - Przyniosłem też dwa sosy, które czekały już nalane przy kasie. Żeby ktoś choć postarał się oczyścić te sosjerki, aby nie było widać, że były wielokrotnie już używane.
Asia - Chcąc skorzystać z toalety, także musiałam iść do kasy, bo „klucz do toalety znajduje się w kasie”.
Igor - Ja nie miałem tego problemu, bo klucz do męskiego kibla, pewnie się zgubił, bo drzwi były otwarte na oścież.
Asia - Z czystymi rękoma, czekaliśmy na to jak zostaniemy wywołani, że nasza pizza już gotowa.
Igor - Bo w tym lokalu panują takie zwyczaje, jak już we wspomnianej smażalni ryb – kasa woła numerek gotowego dania.
Asia - Jest! Wykrzyczano nasz numerek. Podnieśliśmy ręce, że to my. Do stolika pizzę przyniósł nam sam pizzerman.
Igor - Może i fajny zabieg marketingowy, ale zniweczony gdy z bliska widzi się usyfiony strój kucharza, wystające ze spodni gacie, oraz gołe owłosione łydki (bo spodenki trzeba mieć krótkie w tym zawodzie).
Asia - Nie czepiaj się kucharza, najważniejsze jest jak smakuje pizza. Nie ważne, czy robi ją kucharz w spodenkach, bez spodni czy w spódnicy.
Igor - OK. Dostaliśmy pizze, jedną na dwóch talerzach. Poprosiłem o przekrojenie na pół, ale potraktowano to zbyt dosłownie – każde z nas otrzymało po jednym kawałku, wielkości połowy pizzy.
Asia - I tak lepiej, bo poprzednim razem, choć pizza była pokrojona to była na jednym talerzu i zawierała inne składniki od tych, które zamówiliśmy.
Igor - Jakie to szczęście, że w ogóle dostaliśmy pizzę!
Asia - Ale czym byłaby pizza bez dobrego sosu. Chcąc nalać sobie odrobinę, wychlusnęło mi się pół sosjerki. Trochę rzadki ten sos.
Igor - Ale Ty naiwna jesteś. Chciałaś gęstego sosu? Dostałaś wodnisty ketchup z odrobiną oregano.
Asia - Czosnkowy, wcale nie był lepszy. Również wodnisty i z granulowanego czosnku.
Igor - Sama pizza... no z całą pewnością jadałem lepsze. Ciasto było grube i słabo wypieczone. Zwykle zjadam ranty, bo w nich czuć cały smak przygotowanego ciasta – tym razem nie było to ani przyjemne, ani zdrowe (od surowego ciasta, można się rozchorować).
Asia - Najgorsze, że następnego dnia oboje czuliśmy, jakbyśmy połknęli kamienie. Prawdopodobnie, ciasto po wyrobieniu, nie miało czasu na wyrośnięcie.
Igor - In Centro możemy uznać, za największą porażkę, na kulinarnej mapie Łodzi.
Asia - Niby mówi się, że do trzech razy sztuka. Jednak na trzecia wizytę w tym dusznym lokalu, szkoda nam czasu, zdrowia i pieniędzy. Bo co jak co, ale jakość usług jest kompletnie niewspółmierna do cen.

Wydatki:
Pizza Vesuvio 14 zł
Sprite 5 zł
Karotka 2 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: -4
jedzenie: -3,5
czas: -3
wystrój: -5
czystość: -3

Ogólna ocena:

Pizzeria In-Centro
Łódź ul. Piotrkowska 153
www.incentro.com.pl
tel 042-636 99 92


Wyświetl większą mapę

PokazuJemy czytelników strony