Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Irish Pub. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Irish Pub. Pokaż wszystkie posty
10 mar 2009
Irish Pub - irlandzka nie tylko nazwa
Igor - Dzień Świętego Patryka już 17 marca. Postanowiliśmy więc sprawdzić gdzie warto się bawić w tym roku.
Asia - Poszukaliśmy w sieci, co najbardziej pasuje pod irlandzki klimat w Łodzi.
Igor - Wyszło nam, że powinniśmy udać się do Dublin Pub lub Irish Pub.
Asia - Mieliśmy nawet szalony pomysł, aby każde z nas poszło do innego pubu w tym samym czasie. Ale zrezygnowaliśmy i poszliśmy razem do Dublin Pub.
Igor - Sprawdziliśmy w internecie, że tam coś serwują. Co? Nie udało nam się stwierdzić, gdyż wyszliśmy po 15 minutach oczekiwania przy stoliku na kogokolwiek z obsługi. Lokal był z lekka pusty, więc nie można ich wytłumaczyć nadmiernym ruchem.
Asia - Wstaliśmy i poszliśmy Piotrkowską do drugiego wybranego przez nas irlandzkiego miejsca w Łodzi.
Igor - Irish Pub znajduje się w bramie, jednego z najsławniejszych adresów naszego deptaka - we frontowej kamienicy znajduje się studencki klub Siódemki.
Asia - Latem całe podwórko zajęte jest przez ogródek. Zimą zostają tylko podesty i iglaki. Do Irish Pubu wchodzi się przez drewnianą przybudówkę.
Igor - Od progu widać bar i kilka stolików. Wydawać by się mogło, że lokal jest mały, jednak po zejściu do piwnicy odkrywamy kolejne pomieszczenia.
Asia - My jednak zdecydowaliśmy się zostać na poziomie 0. Gdy tylko usiedliśmy podszedł do nas kelner.
Igor - Kelner, który jest jednocześnie barmanem. Poczekał aż zdjęliśmy płaszcze i podał nam menu.
Asia - I w tym momencie odczuliśmy minus wybrania stolika na górze. Brak jasnego światła lub chociaż zapalonej świeczki spowodował, że dania wybieraliśmy troszkę po omacku (dosłownie).
Igor - Nad moją głową była lampka, ale bez żarówki. Na stole stał mały świecznik, ale świeczka w nim wypaliła się dawno przed naszym przyjściem. Suma summarum było ciemno, wręcz półmrok. Musiałem się nieźle nagimnastykować, aby skorzystać z resztek światła dobiegających z baru. Dodatkowych atrakcji dostarczał mi kiwający się fotel, z niepewną jedną z nóżek, gwarantował on mi że z pewnością bym nie zasnął.
Asia - Na szczęście poradziliśmy sobie... Ja zdecydowałam się na penne z suszonymi pomidorami i bryndzą.
Igor - Ja wybrałem Sheperd's Pie, czyli zapiekankę z polędwicy wołowej i ziemniaków podaną z ostrą musztardą. Na wszelki wypadek zapytałem jednak kelnera jak ostra jest ta musztarda - od tego zależało bowiem czy już teraz wybiorę coś do picia, czy dopiero później.
Asia - Ze względu na zimową aurę zdecydowałam się dodatkowo na herbatę. Kelner zapytał jaką... poprosiłam aby doradził jakiś smak, który będzie względnie pasował do wybranego przeze mnie dania. Stanęło na earl gray. Co ciekawe cena z paragonu różni się od tej na stronie www.
Igor - Taaa herbata pasująca do penne? No nic, ja poszedłem do toalety. Znajduje się ona w piwnicy, do której schodzi się po schodach. Tak więc osoby mające problemy w poruszaniu się - wybierajcie inne lokale. Toaleta urzekła mnie... zapachem! Tak pięknie pachnącej toalety już dawno nie odwiedzałem. Mieszanka korzennych zapachów unosząca się ze świecznika, plus pachnidełko rozpryskiwane przez dozownik i intensywnie pachnące kostki w pisuarach. Mieszanka może wydawać się zabójcza, a jednak nie jest. W łazience znajduje się automatyczny podajnik mydła i równie automatyczny, działający na fotokomórkę, podajnik papieru.
Asia - To ja dodam tylko jeszcze, że w damskiej toalecie jest dodatkowo podajnik kremu do rąk. Chwilę po tym jak Igor wrócił, kelner przyszedł ze sztućcami oraz herbatą.
Igor - Usiadłem i czekałem na zamówienie. Oglądając wnętrze - na ścianach obrazki, jednak w zumie to nic szczególnego nie przykuło naszej uwagi. No może poza palącym się płomieniem na podwórku. W menu było podane, że można czekać do pół godziny. I w sumie nie tak długo czekaliśmy. Kelner przyszedł i postawił przed nami nasze dania.
Asia - Początkowo myślałam, że się nie zmieszczą na naszym stoliczku. Mój makaron był bowiem podany na ogromnym kwadratowym talerzu. Całość wyglądała na niezbyt duże danie.
Igor - Natomiast moje danie, podane było na talerzu przypominającym żeliwna patelenkę, też sporawych rozmiarów.
Asia - Penne (czyli makaron rurki) polane było gęstym serowym sosem, o ciekawym smaku. Do tego kawałki pomidorów.
Igor - Natomiast moje "ciasto Sheperda" pachniało wyśmienicie. Z góry widać było tylko pierzynkę z tłuczonych ziemniaków. Były tak delikatne, że można to bardziej nazwać pure. Pod spodem znajdowało się ciekawe w smaku, mielone i smażone mięso polędwicy wołowej. A gdzie ta musztarda? W oddzielnym pojemniczku, do smaku.
Asia - Całość dania sycąca, smaczna, ale jakoś nie powalająca. Pozwalająca się najeść. I co ważne po zjedzeniu nie czułam się przejedzona. Dobre danie na lunch jak i na lekką kolację.
Igor - Moje danie było pyszne. Puszyste ziemniaki, a pod nimi ciepłe i soczyste mięso. Od góry posmarowałem ziemniaczaną pierzynkę musztardą. Nie wiem dlaczego opisali ją jako ostrą, bo ja bym ją ocenił jako średnią. Z całego dania zostawiłem tylko listki bazylii, którymi udekorowano Sheperd's Pie.
Asia - Dosłownie w kilka sekund po tym jak odłożyłam sztućce, przy stole pojawił się kelner i zabrał talerze.
Igor - Dobrze, że odłożyłem sobie z boczku menu, bo dzięki temu mogłem jeszcze do niego zajrzeć.
Asia - Ponieważ miło się siedziało w Irish Pub, a gości nie było zbyt dużo postanowiliśmy wybrać jeszcze jakiś deser. W zasadzie desery wybierał Igor. Dla mnie Creme Brulee, a dla siebie gruszkę z czekoladą.
Igor - W tym czasie przy barze zaczęli zasiadać kolejni goście. Zrobiła się ciekawa atmosfera, bo byliśmy w (przynajmniej z nazwy) irlandzkim pubie, a przy barze siedzieli jegomoście posługujący się wyspiarskim językiem.
Asia - Kelner gawędząc od czasu do czasu z gośćmi przy barze nie zapominał jednak o nas. Chwilę po złożeniu zamówienia na desery otrzymaliśmy sztućce.
Igor - Z pubowej atmosfery wytrącił mnie nagle dźwięk dzwoniącego telefonu... Dzwonił telefon przy barze. Nasz kelner po podniesieniu słuchawki powiedział tylko: "idę" i zniknął na dole. Tym oto sposobem dowiedzieliśmy się jak kuchnia powiadamia o gotowych daniach.
Asia - Kelner przyszedł po chwili z dwoma talerzami - tym razem duży, kwadratowy był dla Igora, a dla mnie miseczka z francuskim deserem.
Igor - Szczerze powiedziawszy, to spodziewałem się nieco więcej niż jednej małej gałeczki lodów, gruszki i talerza finezyjnie oblanego czekoladą w płynie.
Asia - Ja zaś z nadzieją chwyciłam łyżeczkę i delikatnie przebiłam skorupkę karmelu. Miłe dla ucha "trach" i już mogłam skosztować tego słodkiego deseru... No właśnie... słodkiego. Tutejszy deser nie był specjalnie słodki, konsystencja była budyniowa a posmak lekko przypalony. Z minuty na minutę jadłam coraz wolniej.
Igor - Szybko zjadłem moją ciepłą gruszkę. Równie szybko zniknęła gałeczka lodów. Na sam koniec "bawiłem" się w nakładanie sosu czekoladowego na widelczyk.
Asia - Kelner podchodząc kolejny raz do naszego stolika zapytał czy nam smakowało. Troszkę skłamaliśmy, że tak i poprosiliśmy o rachunek.
Igor - Sławek (imię z paragonu) podał go mnie.
Asia - Ale ponieważ 10 marca to (ponoć) Dzień Mężczyzny, wiec płaciłam ja. Już miałam podnieść się i podejść do baru, gdy obok stanął kelner z przenośnym terminalem. Transakcja przebiegła więc szybko i bezproblemowo.
Igor - Z pewnością Irish Pub, ze względu na ceny nie jest dla każdego. Choćby cena herbaty, którą zamówiła Asia (8 zł), pokazuje, że wypad do tego lokalu nie będzie tani.
Asia - Także ceny dań, oscylujące dookoła 40 zł nie zachęcają o częstego stołowania się. Choć Irish ma promocję: od 15 do 18 wybrane dania można kupić 50% taniej. Dla tych którzy jadają lunche na mieście to może być ciekawa propozycja w znośnej cenie.
Igor - Poszliśmy tam, aby zaproponować Wam coś na 17 marca - dzień Św. Patryka, patrona Irlandii. W Irish Pubie można liczyć na irlandzki klimat (także ceny), irlandzkie piwo i koncert, zaś w Dublin Pubie.... widzieliśmy plakaty reklamujące imprezę we wtorek i zachęcające do spróbowania zielonego piwa.
Asia - Wybór należy do Was. Liczymy, że prztestuJecie oba lokale w dniu zielonego święta i podzielicie się swoimi opiniami.
Wydatki:
Penne z bryndzą 19,00 zł
Sheperd's Pie 38,00 zł
Creme Brulee 15,00 zł
Gruszka z czekoladą 15,00 zł
Herbata 8,00 zł
Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +4
jedzenie: +4
czas: +5
wystrój: +3
czystość: +5
Ogólna ocena:
Irish Pub
Łódź, ul. Piotrkowska 77
042-632 48 76
www.irishpub.pl
Wyświetl większą mapę
Tagi:
****,
Irish Pub,
Łódź,
Piotrkowska,
pub,
restauracja
Subskrybuj:
Posty (Atom)