27 lut 2010

Satyna - nieoczywiste miejsce


Igor - Zbliżał się koniec lutego a my nadal nie odwiedziliśmy Satyny...
Asia - Niby w centrum miasta, dwa kroki od Piotrkowskiej (Plac Komuny Paryskiej 5a), obok dyskoteki BLU, na tyłach łódzkiego magistratu.
Igor - Pojechaliśmy do Satyny w sobotni wieczór, jednak zanim weszliśmy przeszło nam przez myśl, że lokalu odbywa się impreza zamknięta. Wewnątrz pusto, światła pozapalane a stoły nakryte pełną zastawą.
Asia - Na drzwiach nie było jednak żadnej kartki, że dziś nieczynne. Weszliśmy więc nieśmiało.
Igor - Zaraz podszedł do nas kelner, witając, zapraszając dalej i pytając czy życzymy sobie stolik w sali dla palących czy niepalących. Wybraliśmy stolik ("lożę") pod ścianą.
Asia - Chociaż do wyboru mieliśmy wieeeeele wolnych miejsc. Zdecydowana większość stołów ustawiona jest na środku w ten sposób, że siedząc w jednym końcu restauracji widzimy osoby siedzące w drugim końcu.
Igor - Kelner dał nam chwilę czasu na rozebranie się z płaszczy i podszedł z kartami.
Asia - Mnie jako pierwszy w menu rzucił się w oczy domowy rosół z marchewką i makaronem, zanim jednak ostatecznie wybraliśmy podszedł kelner proponując coś do picia.
Igor - Poprosiliśmy jednak o chwilę czasu i postanowiliśmy zaszaleć. Pełnego zestawu obiadowego nie damy rady zjeść, ale apetycznie wyglądały sałatki
Asia - Spodobała mi się taka z kurczakiem, pomarańczą, kiełkami i owocami granatu - wyjątkowo niestandardowe połączenie.
Igor - Ja wybrałem sałatkę z boczkiem wędzonym i jajkiem w koszulce. W momencie gdy podszedł kelner mieliśmy wybrane tylko sałatki, zamówiliśmy je i ustaliliśmy, że za chwilę podamy główne dania.
Asia - Wróciłam do zup... krem z kalafiora, grzybowa, w menu są także ryby (np. okoń z miętą i anchovies) mięso (goleń jagnięca faszerowana czosnkiem, pół kaczki z jabłkiem)... ja jednak wybrałam poliki wołowe z kluskami półfrancuskimi i warzywami smażonymi.
Igor - Ja zaś zdecydowałem się na polędwicę wołową z ziemniacznym purre, prażoną cebulą i pomidorami. Kiedy mieliśmy już upatrzone dania podszedł kelner z "czasoumilaczem" - pasztetem z konfiturą z żurawiny i kromkami bagietki.
Asia - Dla naszych głodnych żołądków był to miły starter. Delikatny w smaku, miękki z ciepłą, chrupiącą bagietką. Przyjemnie pachnący.
Igor - Było tak, apetyczne, że chciało się jeść dalej tylko pieczywo i pasztet. Powstrzymaliśmy się jednak.
Asia - Z głośników leciała spokojna muzyka, zachęcająca do zwolnienia tempa, do skupienia się na jedzeniu.
Igor - Muzyka skłaniała także do rozmyśleń... dla kogo jest ten lokal. Ogromna przestrzeń, centrum miasta, elegancji wystrój. Pierwsze co przyszło mi na myśl to imprezy firmowe lub rodzinne.
Asia - Wydaje mi się, że wystrój Satyny może wystraszyć potencjalnego klienta, który zastawione stoły może utożsamiać z wysokimi cenami. Może zdarzyć się tak, że ktoś wybierze np. Kebab House, tylko dlatego, że wygląda bardziej "swojsko" czy "mniej zobowiązująco"; kwota na rachunku będzie jednak taka sama i w Kebab i w Satynie.
Igor - Kiedy zakończyliśmy przystawkę, kelner szybko zabrał puste talerze a chwilę później podał nam duże talerze z naszymi sałatkami.
Asia - Nie tylko w menu wyglądały niecodziennie! Sposób podania i przystrojenia także był niecodzienny, i dodatkowo wzmagał apetyt.
Igor - Ochoczo zabraliśmy się do jedzenia. Słowa jakie cisnęły nam się na usta to: "mmmm", całość sałat była świetnie dobrana i doprawiona.
Asia - Moja, dzięki pomarańczy i granatom była bardzo soczysta i wyrazista w smaku.
Igor - U mnie zaś smak był bardzo dobry, ale nie tak zaskakujący jak u Asi. Z uśmiechami na twarzach jedliśmy nasze sałatki i z coraz większym zaciekawieniem oczekiwaliśmy dań głównych.
Asia - Czas od momentu jak skończyliśmy sałatki, do momentu podania dań mięsnych był idealny. Spokojnie przełknęliśmy, wymieniliśmy się wrażeniami smakowymi i podszedł kelner podając talerze.
Igor - I tym razem wizualnie dania były bardzo atrakcyjne. Ja tym razem zostałem talerz i dwie miseczki - w jednej był sos, a w drugiej surówka z pomidora. Całość bardziej zdecydowana w smaku niż moja wcześniejsza sałatka.
Asia - U mnie było na odwrót! Sałatka była mocna w smaku, zaś poliki i kluski półfrancuskie smaczne, syczące, ale nie tak zapadające w pamięć (i kubeczki smakowe).
Igor - Jedliśmy z zadowoleniem, ciesząc się, że trafiliśmy właśnie tutaj.
Asia - Dania na dużych talerzach nie wyglądały początkowo jako takie którymi można się najeść, ale to mylne wrażenie.
Igor - Kiedy już kończyliśmy zaczęliśmy zastanawiać się nad deserem.
Asia - Z łakomstwa byliśmy w stanie zamówić coś małego...
Igor - ... ale kilka razy było już tak, że w restauracji jedliśmy wyśmienity obiad, a potem kiepski deser, który zaniżał punktację "jedzenie" oraz psuł ogólnie wrażenie.
Asia - Kiedy się zastanawialiśmy co zrobić, podszedł do nas kelner pytając czy nam smakowało.
Igor - Przyznaliśmy, że dania były bardzo dobre.
Asia - Na co miły kelner odparł, że proponuje nam deser... Musze przyznać, że nie byliśmy zbytnio asertywni i zgodziliśmy się, uprzedzając, że dużo już nie zjemy.
Igor - Ustaliliśmy, że dostaniemy jedną porcję na dwoje, żeby po prostu spróbować czegoś słodkiego. W momencie gdy kelner odszedł zdałem sobie sprawę, że w zasadzie nie wiem co zamówiliśmy. Miało być dobre.
Asia - I było! Niedługo musieliśmy czekać na puchar z deserem satyna (sprawdziliśmy w domu na stronie internetowej, że to musiało być to)
Igor - W wysokim kielichu czekała na nas ponownie świetna kompozycja smakowa... Polecamy każdemu i wyjątkowo nie zdradzimy składników. Zapewniam, że będziecie mile zaskoczeni i zadowoleni.
Asia - W Satynie spędziliśmy niewiele ponad godzinę. Godzinę ze smakiem. W centrum miasta, ale jednak z dala od zgiełku i pośpiechu.
Igor - Jestem zadowolony z tego co zjedliśmy, z cen i obsługi, w dalszym ciągu mam jednak wątpliwości dla kogo to lokal. Ciężko tu o intymny stolik (chyba, że gdzieś pod ścianą). Ze względu na wystrój lokal celuje chyba w spotkania biznesowe.
Asia - Idealny wydaje się być na efektowne imprezy czy to rodzinne (komunie, wesela) czy firmowe.
Igor - Obawiam się jednak, że niewielu Łodzian będzie na tyle odważnych, aby wejść na obiad do lokalu, który wygląda bardzo elegancko i drogo. Choć prawdziwe jest tylko to pierwsze. Relacja jakości i smaku do cen jest bardzo przyzwoita.

Wydatki:
Sałatka z kurczakiem 18,00 zł
Sałatka z boczkiem i jajkiem 18,00 zł
Poliki wołowe z kluskami półfrancuskimi i bukietem warzyw 25,00 zł
Polędwica wołowa z puree, prażoną cebulą i pomidorem 33,00 zł
Deser Satyna 14,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +5
jedzenie: +5
czas: +5
wystrój: +4
czystość: +5


Ogólna ocena:

Satyna
www.restauracjasatyna.pl
plac Komuny Paryskiej 5a
tel: 42 235 41 21

18 lut 2010

Chłopska izba - turystyczna wiocha


Asia - Jest połowa lutego. Z ankiety wynika, że powinniśmy odwiedzić Satynę, ale nie tym razem.
Igor - Krążyliśmy trochę po Piotrkowskiej i w okolicach hotelu Grand stwierdziliśmy, że zjemy coś "na mieście".
Asia - Mimowolnie spojrzeliśmy na drugą stronę ulicy i mieszczącą się w narożnej kamienicy "Chłopską Izbę"...
Igor - Często przechodziliśmy obok tej karczmy/restauracji, ale jakoś nigdy nie mieliśmy ochoty aby tam zajrzeć.
Asia - A dziś powiedzieliśmy sobie - dlaczego nie. I weszliśmy.
Igor - Od wejścia widać, że poświęcono wiele czasu i prawdopodobnie też pieniędzy na przerobienie tego lokalu na chłopską izbę. Drewniane ławy (stoły) i drewniane ławy (do siedzenia), skóry na tych drugich, nieregularne ściany, suszone zioła pod sufitem, snopek siana w rogu... i do tego wszystkiego Zakopower z głośników.
Asia - Zanim zdążyliśmy się rozejrzeć, stojąc na środku, sali podszedł do nas kelner, przywitał i zachęcił do zajęcia miejsc.
Igor - Wybraliśmy jeden z 10 stołów, powiesiliśmy płaszcze na kołkach - tak na kołkach, a nie na wieszakach. Pod tym względem Chłopska Izba jest dopracowana w najmniejszym detalu.
Asia - Usiedliśmy i przyszedł kelner z kartami dań. Dużymi, obitymi materiałem, z ręcznie malowanymi kwiatami na okładce, spiętymi wstążkami.
Igor - Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to napis, że przy większych grupach, do rachunku doliczana jest automatycznie opłata za serwis.
Asia - Dalej było już przyjemniej: poczekadełko - chleb ze smalcem, przystawki np. placki ziemniaczane z łososiem lub zapiekany camembert z żurawiną. Jak na moje oko i żołądek spore dania.
Igor - Są też zupy (np. barszcz, żurek), jest decha górala (deska serów), dania na ciepło (np. golonko żniwiarza), dania z bydła rogatego, ryby z wiejskiego stawu, dania z chłopskiego młyna, jest też zielenina, napoje, piwo i wina i "możliwość zadeserowania tyż jest" (wypieki Jagusi albo puchar lodowy).
Asia - Mnie w tym wszystkim rzucił się w oczy "kurczakowy cycek z owczym serem zapieczony"
Igor - A ja usilnie próbowałem wybrać coś z "bydła rogatego".
Asia - Igor tak długo się zastanawiał, że kelner zastał go jeszcze niezdecydowanego.
Igor - A Asię kelner przyłapał na kaszance z gruzami i kapustą.
Asia - Nie omieszkałam zapytać go co to jest. I okazało się, że to ubite ziemniaki. Do zjedzenia poprosiłam jednak tego kurczakowego cycka. Kelner od razu dopytał się o dodatki. Nie zastanawiałam się nad nimi, ale wspólnie ustaliliśmy, że najlepsze będą opiekane ziemniaczki i gotowane warzywa.
Igor - Asia dopytała jakie to będą warzywa i czy na pewno dobre... kelner wyjaśnił, że to marchewka, brokuły itp, i że warzywa są dobre, bo "teraz jakieś lepsiejsze mamy".
Asia - Gdy zaś Igor przyznał, że jeszcze nie wie - kelner od razu wyrecytował zestaw z jadłem drwala i buraczkami.
Igor - Ja jednak nadal obstawałem przy bydle rogatym. Kelner stwierdził, że w takim razie tylko sznycel z jajkiem sadzonym, do tego frytki i "kapuchę zasmażaną". Skoro kelner poleca nie wpada się nie zgodzić aby to przetestować.
Asia - Kelner odszedł, a my mieliśmy chwilę aby uważniej porozglądać się po Chłopskiej Izbie. Na ścianie za nami były wymalowane kwiaty.
Igor - Dosłownie chwilę, bo zaraz wrócił kelner z dwoma pajdami wiejskiego chleba i miseczką smalcu. Trzeba przyznać, że smaczne było to poczekadełko.
Asia - Wracając do wystroju - gdzieniegdzie wisiały tkane makatki, na półkach pod sufitem stały miski, kierzanka (takie coś drewniane do ubijania masła), grzejniki były zasłonięte płotkiem z drewnianych kołków.
Igor - Rozglądałem się po tej restauracji szukając jakiegoś przejścia do innej sali, ale nic takiego tam nie ma. Cały lokal składa się z kilkunastu stołów. Więcej niż 40 osób nie wejdzie (przy założeniu, że na imprezie zostawiamy kawałek podłogi na parkiet). Na pierwszej stronie menu jest nawet zachęta i informacja, że w lokalu można zorganizować bankiety komunie i spotkania biznesowe.
Asia - Nasze dywagacje przerwał nam kelner - inny niż poprzednio - który przyniósł nam nasze dania. Najpierw ja dostałam swojego cycka, a potem Igor sznycla.
Igor - Duże, owalne talerze, apatyczny wygląd jadła, miły zapach - danie zapowiadało się ciekawie.
Asia - U mnie też ładnie, kolorowo... tylko pierwsze co mi się rzuciło w oczy to minimalna ilość ziemniaczków (8 szt. za 4 zł), ale warzywa jak najbardziej poprawne i ilościowo, i smakowo. No i mięso. Mmmm... niebo w gębie. Zdecydowanie to najmocniejszy punkt mojego dania. Soczysta pierś z kurczaka, przyjemnie roztopiony wędzony ser, ciekawa kombinacja przypraw. Bardzo dobre.
Igor - Ja zacząłem od frytek, długich, cienkich, średnich w smaku, początkowo chrupiących... ale z biegiem czasu zaczęły namiękać sokiem wypływającym z kapusty. Bardzo kwaśnej kapusty. Jedno do drugiego pasowało nijak. Chyba lepiej gdybym dostał zwykłe ziemniaki albo kopytka. Ale gdy doszedłem do mięsa - nie miałem uwag. Było dobrze wysmażone, miało smaczną, chrupiącą panierkę, a sadzone jajko dopełniało smaku.
Asia - Mimo iż początkowo wydawało się, że danie nie jest największe - bez problemu się najadłam. Głównie naprawdę smacznym mięsem.
Igor - W pewnym momencie poczuliśmy się nieswojo. W lokalu zapała cisza... długa cisza. Gdy ponownie udało się uruchomić muzykę stwierdziliśmy że czas wyjść - zaczęły powtarzać się piosenki, które słyszeliśmy wchodząc.
Asia - Ja jeszcze udałam się do łazienki... chociaż w pierwszej chwili zwątpiłam gdzie ona jest. Okazało się, że należy przejść obok baru i skręcić w lewo. Są tam dwa pomieszczenia do jednej wchodzą "baby" a do drugiej "chłopy".
Igor - Siedzieliśmy chwilę w oczekiwaniu na kelnera, ale ponieważ akurat żaden z nich nie przechadzał się po sali podszedłem sam do baru poprosić o rachunek i zapytałem czy można płacić kartą. Na szczęście tak. Wystarczyło podejść do kasy. I wtedy miałem okazję zobaczyć jak wydawane są dania z kuchni... przez okienko w wiejskim kredensie! Chłopska izba na całego! W każdym detalu.
Asia - Wychodząc zobaczyliśmy obcokrajowców przy jednym ze stolików.
Igor - Fakt - lokal ma lokalizację wyjątkowo turystyczną - w pobliżu są dwa duże hotele. I zapewne dla gości z zagranicy kuchnia polska w stylowej chłopskiej izbie jest czymś ciekawym. Samym łodzianom nie do końca musi to odpowiadać, zwłaszcza zewnętrzne okiennice nijak nie pasujące do reszty ulicy Piotrkowskiej.
Asia - My jednak musimy docenić smak mięs i pracę włożoną w dostosowanie wystroju wewnątrz do charakteru restauracji.
Igor - I jeszcze słowo o cenach. W menu podane są osobno mięsa, zielenina i dodatki i ceny też są osobne, co razem może dać dość wysoką kwotę.
Asia - Dla kogo to lokal? Dla turystów na pewno.
Igor - Dla kogo jeszcze? Nie wiem. Ja tego klimatu nie czuję.
Asia - Na spotkania biznesowe? Hmmmm na dość niewygodnych ławach?
Wydatki:
Filet z kurczaka z owczym serem 20,50 zł
Pieczone ziemniaki 4,00 zł
Warzywa na parze 5,00 zł
Sznycel z jajkiem sadzonym 24,50 zł
Frytki 5,00 zł
Kapusta zasmażana 5,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +4
jedzenie: +4
czas: +5
wystrój: +4
czystość: +5


Ogólna ocena:

Chłopska Izba
ul. Piotrkowska 54
tel: 42 630 80 87

Wyświetl większą mapę

PokazuJemy czytelników strony