30 cze 2009

Camino - rodzinnie


Igor - Zaplanowaliśmy sobie popołudnie w "Ciepłych kluchach", bo do tego lokalu mieliśmy iść w czerwcu.
Asia - No i pojechaliśmy na Zachodnią 66a, trochę trwało zanim znaleźliśmy miejsce do zaparkowania.
Igor - Podchodzimy do restauracji i niestety, lokal zarezerwowany na imprezę zamkniętą. Dobrze wiedzieć, że można takową zorganizować w Ciepłych kluchach, jednak daje to ryzyko pocałowania klamki.
Asia - Będąc głodnymi, z zarezerwowanym czasem na posiłek "na mieście", zdecydowaliśmy się czegoś poszukać.
Igor - I tym sposobem trafiliśmy do Manufaktury, do jednej z ostatnich tam restauracji, w jakich nas jeszcze nie było z wizytą.
Asia - Jest nią Restauracja rodzinna Cammino. Lokal znajdujący się na rynku Manufaktury, w północnej jego części.
Igor - Wybraliśmy sobie miejsce w ogródku, gdzie w pełni mogliśmy cieszyć się letnią pogodą. Świeże powietrze, nad głowami parasole chroniące przed słońcem, fajne widoki i wygodne siedziska przy małych stoliczkach.
Asia - Na stoliczkach są małe lampeczki. Nie zdołaliśmy się rozsiąść, a już był obok nas kelner, który nas grzecznie przywitał i podał karty dań.
Igor - Wstępne przejrzenie menu spowodowało, że nie do końca wiedziałem co wybrać. Głód jednak narastał więc skoro już weszliśmy - chcieliśmy koniecznie coś zjeść.
Asia - Ze względu na letnią pogodę, miałam ochotę na coś bez mięsa, co jednocześnie będzie słodkie i kaloryczne. Wybór zatem padł na placki ziemniaczane ze śmietaną i cukrem.
Igor - A ja nie byłem do końca przekonany, dlatego zdałem się na kelnera, który zaraz się pojawił. I nie był to ten sam człowiek - ten pierwszy widocznie był tylko do witania gości i podawania im kart dań.
Asia - Nowy kelner był dość oryginalny. Wyrazista fryzura postawiona na żel, ciemne oprawki okularów podkreślały oczy. Czarna koszula i spodnie, a do tego zegarek na szerokim, także czarnym, pasku. Z uwagi na krótki rękawek koszuli, na całym przedramieniu widoczny był tatuaż.
Igor - Fakt, kelner był dość wyrazisty, także bezpośredni i sympatyczny w kontakcie. Bez problemów Asia złożyła swoje zamówienie, a ja spytałem się o kotlet Cammino. Czasami, gdy nie mogę się zdecydować na jakieś danie, to wybieram to "tytularne" dla danej knajpy - wszak czegoś złego by nie nazwali tym samym imieniem co restaurację.
Asia - Kelner z uśmiechem przyjął także zamówienie na napoje - dla mnie wodę, dla Igora sok jabłkowy. Aby dopasować się do klimatu napoje tutaj podawane są w dużych kieliszkach do wina. Wygląda to zdecydowanie bardziej elegancko niż woda z naklejką "kropla beskidu" czy inną. Wraz z napojami pojawiły się także sztućce.
Igor - Gdy kelner odszedł mieliśmy okazję rozejrzeć się po ogródku. Niestety, na stolik obok od dłuższego czasu widzieliśmy niesprzątnięte naczynia po poprzednich klientach.
Asia - Słówko jeszcze o ogródku jako takim - gęsto ustawione krzesła troszkę utrudniają poruszanie się pomiędzy wygodnymi fotelami z miękkimi poduszkami.
Igor - Po kilku minutach oczekiwania, kelner przyniósł moją przystawkę - ser zapiekany. Z wyglądu przypominał krokiecik, albo niedosmażony kotlet. Lekko pachnący, przyzłocona panierka, lekko parujący. Ale dopiero po uruchomieniu sztućców odkryłem wszystkie walory tego dania. od razu po nacięciu wylała mi się piękna, żółtokremowa masa. W środku, poza roztopionym serem, znalazłem także kawałki szynki. Wszystko idealnie ciepłe, pachnące, no i ten. wyśmienity smak plus smaczne tosty. Polecam pójście do Cammino, nawet dla samej tej przekąski.
Asia - Danie Igora faktycznie wyglądało niesamowicie i pachniało zachęcająco. Zaraz gdy je skończył pojawił się kelner aby zabrać talerz i niedługo po tym podać nam zamówione przez nas dania.
Igor - Wraz z kolejnym talerzem z daniem główny, kelner przyniósł kolejny zestaw sztućców. Na środku talerza położony był średniej wielkości kotlet otoczony w panierce. Nieco bardziej przyzłocony, niż moja przystawka. Obok usypana kupka ziemniaczków. W osobnym pojemniczku otrzymałem zasmażaną kapustę. Polecił ją kelner, więc byłem bardzo ciekawy jej smaku.
Asia - Ja zaś dostałam grube placki ziemniaczane, do tego miseczka z gęstą śmietaną i osobna z cukrem.
Igor - Poza kapustą, byłem też ciekawy smaku kotleta. Po rozcięciu okazało się, że pod panierką i kawałkiem mięsa znalazłem farsz z pieczarek. Całość gorąca i mile komponująca się z ziemniaczkami, które były usmażone na złoto. No i ta kapusta, letnia, ale za to wyśmienita w smaku - słodka, z lekkim posmakiem przysmażenia.
Asia - Moje placki były gorące i chrupiące. W połączeniu z gęstą śmietaną i cukrem tworzyły niesamowitą kompozycję - dokładnie taką, o jaką mi chodziło. Było słodko i kalorycznie, a przy tym nie czułam się zapchana ani przejedzona. I co ważne: placki nie ociekały tłuszczem ani nie miały jego zapachu.
Igor - Kosztowałem kolejne kęsy mięsa, zakąszałem kawałkami pysznych ziemniaczków. Letnia temperatura kapusty nie była w stanie pogorszyć walorów jej smaku - wyśmienita. Jadłem z apetytem, ale wiedziałem - na deser miejsca już nie starczy.
Asia - Placki też przyjemnie mnie zapełniły, choć czytając menu widziałam apetyczny deser... Niestety nie tym razem. Porcje w Cammino są spore.
Igor - Kelner i tym razem pojawił się w idealnym momencie. Zabrał nasze talerze, wypytał się o deser i poszedł po rachunek.
Asia - Z rachunkiem nie wrócił jednak tak szybko. Gdy się jednak wrócił i zobaczył kartę płatniczą zaprosił Igora do środka - tam znajduje się terminal.
Igor - Ciekawą sytuacją którą widzieliśmy była wizyta rodziny (wszak to restauracja rodzinna). Dla dzieci były podane małe porcje, maluchowi w wózku podgrzano jego słoiczek, a na koniec, wraz z rachunkiem dla dzieci przyniesiono książeczkę.
Asia - Rodzinność restauracji widać także w toalecie w której jest przewijak - to istotna informacja dla młodych rodziców.
Igor - Koniec końców wyszliśmy z Cammino najedzeni, zadowoleni z trochę lżejszym portfelem.
Asia - Komu można polecić wizytę w Restauracji Rodzinnej? Zdecydowanie całym rodzinom, chociaż spotkanie biznesowe też tam powinno udać się bez problemów.

Wydatki:
Ser zapiekany 14,00 zł
Placki na słodko 16,00 zł
Kotlet Cammino 29,00 zł
Ziemniaki zapiekane 4,50 zł
Kapusta zasmażane 6,00 zł
Woda 4,00 zł
Sok 5,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +5
jedzenie: +5
czas: +5
wystrój: +2
czystość: +5


Ogólna ocena:

Restauracja rodzinna Cammino
Łódź, Manufaktura
tel. 042 632 64 34

12 cze 2009

Ganesh - w Bollywood


Igor - W restauracji o tej nazwie już raz byliśmy. Było to dość dawno, na początku prowadzenia naszego bloga. Wtedy zachwycaliśmy się małą, klimatyczną, nastrojową knajpką schowaną w jednej z bram na Piotrkowskiej. Czemu więc zdecydowaliśmy się iść tam jeszcze raz? Bo Ganesh otworzył nową siedzibę, dużo większą od pierwszej.
Asia - Zajął lokal przez wiele lat zajmowany przez restaurację Quattro (ul. Piotrkowska 55). Udaliśmy się tam podczas długiego weekendu - podobnie jak w całym mieście, tak i w restauracji nie było wielu klientów.
Igor - Weszliśmy po schodach przez wielkie otwarte na oścież drzwi. Wnętrze wygląda sympatycznie, ale a drugiej strony dość przeciętnie - długa sala, z wieloma stolikami poustawianymi symetrycznie. Jedynym ciekawym akcentem są dwa stoły w formie okręgu, dookoła których są ustawione sofy. Nad stołami są baldachimy z drobnych koralików, a centralnie nad stołem żyrandol z setek małych szkiełek. Niestety, stoliki są ciągle zarezerwowane, być może z myślą dla liczniejszej grupy klientów.
Asia - Zajęliśmy miejsce po prawej stronie (jak się potem okazało jest to część dla palących - w "starej" restauracji nie wolno było palić w ogóle). Po kilku chwilach podeszła do nas kelnerka podając karty - długie i wąskie. Przy czym kelnerka nie wyglądała jak kelnerka... to znaczy żadna z kelnerek nie wyglądała jak kelnerka. Gdyby nie to, że podawały menu lub chodziły z daniami wzięłabym je za klientki.
Igor - W menu są różne dania: z kurczaka, z baraniny, z ryb, desery, przystawki, oraz indyjskie kefiry.
Asia - Wybór całkiem spory, a i samo czytanie menu trochę trwa ponieważ najpierw większą czcionką mamy oryginalną nazwę dania, a dopiero niżej polski dokładny opis.
Igor - Po jakimś czasie przyszła kelnerka. I całe szczęście - nie mogliśmy się zdecydować, a byliśmy bardzo głodni.
Asia - Ponieważ miałam już upatrzone jedno danie zapytałam ile będziemy na nie czekać - od długości oczekiwania uzależniałam bowiem zamówienie przystawki. Niestety, kelnerka odpowiedziała "nie wiem". Zbita z tropu postanowiłam prócz malai kebab czyli kawałków kurczaka marynowanych w sosie śmietanowo-orzechowym, zamówić także Veg samosa czyli smażone pierożki wegetariańskie.
Igor - Ja postawiłem za to na baraninę. Poprzednim razem bardzo mi smakowała i stwierdziłem że i tym razem zjem ten rodzaj mięsa. Jednak kompletnie nie pamiętałem, co jadłem te dwa lata temu, więc zamówiłem u kelnerki Mutton Korma czyli baranina z migdałami i orzechami w łagodnym sosie śmietanowo-pomidorowym. I odpowiedź kelnerki była równie dziwna co w przypadku Asi - niech Pan tego nie zamawia, albo zmieni sos. Spytałem się co to znaczy, czy to że danie jest źle skomponowane? Kelnerka odparła że "oni" jedzą różne dziwne rzeczy, a w tym przypadku to źle smakuje. Zdziwiłem się bardzo! Zbity ze stropy spytałem się, co kelnerka może mi w takim razie polecić, zaproponowała Kadai Mutton - baranina z papryką, cebulą, imbirem i chili w sosie Curry. Nieświadomie, kelnerka odwiodła mnie od zamówienia tego samego dania co przy poprzedniej wizycie.
Asia - W czasie jak Igor dyskutował z kelnerką o swoim daniu, ja przewertowałam menu i znalazłam do picia jogurt, wcześniej jednak zapytałam kelnerki który będzie najbardziej pasował do mojego dania. Poleciła Lassi natural czyli jogurt indyjski naturalny.
Igor - Asia zamówiła przystawkę, więc stwierdziłem że i coś wezmę jako starter. Tym bardziej, że baraninę się długo przygotowuje - nie chciałem ryzykować śmierci głodowej. Znalazłem coś co zostało nazwane Garlib Naan czyli placki z mąki pszennej z czosnkiem i domówiłem to jako drugą przystawkę. Do picia także zamówiłem jogurt (poprzednim razem bardzo mi smakował), wybrałem Lassi garlic czyli napój jogurtowy czosnkowy.
Asia - Zanim kelnerka przyszła do nas z talerzem mieliśmy dość czasu aby rozejrzeć się po nowym Ganeshu. Te okrągłe stoliki pod baldachimem wyglądają rewelacyjnie. Do tego ciekawy, ceglany kolor ścian i klimatyczna muzyka płynąca z głośników.
Igor - Nie tylko z głośników. Na ścianach wiszą duże telewizory, na których puszczane są hinduskie teledyski, muzykę z nich można usłyszeć w całym lokalu. Także w toalecie.
Asia - Toaleta utrzymana jest w klimacie. Dominują kolory czarny i czerwony. Czysto, nietuzinkowo i muzycznie.
Igor - Można dodać, że całość świetnie wyglądającej toalety burzy jeden fakt. Bo wszystko pachnie, świetnie dopasowane, podajnik do mydła to metalowy pojemniczek, umywalka o ciekawym designie... i do tego wszystkiego postawiony na blacie papier w rolce do wycierania rąk.
Asia - Po powrocie do stolika podeszła do nas kelnerka i położyła przed nami białe talerze, na nich czerwona serwetka, a na niej sztućce: widelec, nóż i łyżka. Zastanowiłam się po co nam łyżka, ale nie zdążyłam zapytać bo kelnerka zniknęła.
Igor - Po kolejnej minucie na naszym stole pojawiły się przystawki! Garlic Naan to trzy placki z mąki pszennej przyrządzone z czosnkiem. Jako przekąska - wyśmienite. Smak czosnku lekki i nie narzucający się, choć popijając jogurtem również o smaku czosnku, trudno było wyczuć różnicę. Sam jogurt, to napój mleczny w którym wyczuwalne są kawałki zgniecionego czosnku. Całość wyśmienicie oczyszcza kubeczki, ale tę zaletę doceniłem nieco później.
Asia - Veg Samosa to zaś dwa pierożki podane na sałacie z dwoma sosami. Jeden sos był zielony i wyglądał na chrzanowy, drugi był w kolorze czekoladowym i w smaku był słodki, troszkę miodowy. Pierożki z zewnątrz bardzo chrupiące, nadziane pastą (chyba) ziemniaczano-curry.
Igor - Sosy (a właściwie dipy) te pasowały także do placków. Kiedy zjedliśmy przystawki, pojawiła się kelnerka - naszymi daniami głównymi.
Asia - Ja dostałam owalny talerz z kawałkami kurczaka i surówką oraz koszyczek z Naan - czyli plackami z mąki przennej, tym razem jednak już bez dodatków.
Igor - Dla mnie przyniosła dwa talerze - jeden mniejszy, podłużny z kopczykiem białego ryżu, drugi większy, własiciwie półmisek z cząstkami mięsa w gęstym sosie.
Asia - W Ganesh, dostaje się potrawy na osobnych talerzach, a następnie przekłada w dowolnie wybranych proporcjach na talerz z którego się je. Bardzo wygodne. Mój kurczak pocięty był w średniej wielkości kwadratowe kawałki. Mięso było aksamitne w smaku, bardzo soczyste, śmietanowa marynata była wyśmienita, a orzechy dawały tylko delikatny, przyjemny posmak. Do tego wszystkiego ryż - biały, niesolony; oraz surówka mocno przyprawiona papryką. W zasadzie to mięsem i ryżem przegryzałam właśnie tę surówkę.
Igor - Ja także sobie chwalę taki sposób podawania jedzenia. Daje to możliwość skosztowania każdego ze składników posiłku razem lub z osobna. Moje mięso było zatopione w gęstym sosie, w którym zanurzone były kawałki warzyw. Całość kompozycji była wyraźnie ostra, to zasługa imbiru dawała bardzo ciekawy i wyraźny smak. Ryż, biały i sypki, świetne uzupełnienie.
Asia - Przyjemnym dodatkiem do naszych dań były jogurty - właśnie przy głównym daniu docenić można ich spokojny smak. W zasadzie w zaskoczyła mnie mile wielkość porcji. Poprzednim razem dania były równie pyszne, ale porcje zdecydowanie mniejsze. Tym razem po zamówieniu przystawki i dania głównego byliśmy najedzeni.
Igor - Tak, zdecydowanie wielkość porcji jest większa niż poprzednim razem i całe szczęście bez uszczerbku na jakości. Ja byłem bardzo przyjemnie najedzony.
Asia - Gdy wróciliśmy do domu spojrzeliśmy na stronę internetową restauracji Ganesh i co się okazało? Po pierwsze na witrynie brak jest informacji, że w Łodzi są dwa Ganesh'e, za to jest link do warszawskiej knajpy.
Igor - A po drugie ceny w internetowym menu są niższe od tych które widzieliśmy będąc w restauracji, średnio o 3 zł.
Asia - Ja bym podtrzymała moją opinię odnośnie tego lokalu - można zajrzeć od czasu do czasu i spróbować przepysznej kuchni, ale jest tam za drogo, aby stołować się codziennie.
Igor - A ja dodam, że mamy mimo wszystko w Łodzi dwie różne restauracja Ganesh - jedną małą, klimatyczną, ze spokojną muzyką; oraz drugą większą, nastawioną na wielu klientów, z dyskotekowym bollywood z głośników - bardziej komercyjną. Osobiście wolę tę pierwszą.
Asia - Komu zatem można polecić nowy Ganesh? Zdecydowanie można wybrać się tam większą ekipą i zająć stolik pod baldachimem. Klimatyczny, rozwywkowy wieczór zapewniony.
Igor - Super jedzenie, wystrój i czystość... tylko ta obsługa.

Wydatki:
Garlic Naan 11,00 zł
Veg Samosa 10,00 zł
Malai Kebab 23,00 zł
Kadai Mutton 31,00 zł
Lassi natural 7,00 zł
Lassi garlic 8,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +2
jedzenie: +5
czas: +5
wystrój: +4
czystość: +5


Ogólna ocena:

"Ganesh"
Łódź, ul. Piotrkowska 55
www.ganesh.pl


Wyświetl większą mapę

26 maj 2009

Quattro - nijako


Asia - W jeden z letnich czerwcowych dni głodni po spacerze od sklepu do sklepu z=postanowiliśmy usiąść w ogródku restauracji Quattro.
Igor - O ile mnie pamięć nie myli, to ta lokalizacja Quattro jest już trzecią. Początkowo ta restauracja znajdowała się tuż obok Qvo Vadis przy Piotrkowskiej, następnie wywędrowała vis a vis pierwszego lokum... Około roku temu przenieśli się pod numer 76 Piotrkowskiej. Czy doczekamy się czwartego adresu?
Asia - Uważam, że obecna lokalizacja jest bardzo przyjemna - nieopodal pasażu Rubinsteina.
Igor - Korzystając z pięknej wiosenniej pogody, usiedliśmy w ogródku. Jeśli lubicie siadać na nierównej podłodze, zbitej z paździerzowych desek, gdzie krzesełka poustawiane są jeden obok drugiego - polecam to miejsce.
Asia - I proszę uważać przy odsuwaniu się na krześle - barierka ograniczająca ogródek jest dalej niż brzeg podłogi, zatem bardzo łatwo spaść z podestu.
Igor - No ale do rzeczy. Kelnerka zauważyła nas dość szybko - podeszła do nas i zostawiała dwie karty dań. Zwykłe, zalaminowane, formatu A4 kartki.
Asia - Do wyboru nie tylko pizze, ale także dania z makaronu, trochę deserów czy nawet drinki. Po dość szybkim przejrzeniu menu zdecydowałam się na danie z kuchni polskiej, swojskie a jednocześnie sycące: potrawkę z kurczaka.
Igor - Ja natomiast nie chciałem się objadać czymś ciężkim i postanowiłem zamówić sałatkę. Jednak, aby dostarczyć swojemu organizmowi nieco kalorii wybrałem sałatkę z kurczakiem.
Asia - Gdy podeszła do nas kelnerka zapytaliśmy o czas oczekiwania na te dania, ponieważ miało to być około 20 minut, poprosiliśmy o przystawkę w postaci frytek.
Igor - Bardziej przekąskę niż przystawkę. Ot taki "czosoumilacz", którego w tej restauracji nie zaznacie.
Asia - Fakt, na frytki czekaliśmy ok 10 minut i zdecydowanie nie umiliły nam one czasu. Były twarde, przepieczone, ciemne i przesolone.
Igor - Mogliśmy zamówić coś innego? Nie w Quattro. Sącząc piwo, czekaliśmy na nasze dania. W tak piękna pogodę, w ogródku na Piotrkowskiej nie zamówić piwa byłoby grzechem.
Asia - Upływający czas umilaliśmy sobie oglądaniem przechodniów, którzy robili sobie zdjęcia przy fortepianie Rubinsteina. Na szczęście po jakichś 25 minutach podeszła do nas kelnerka z naszymi daniami - była to inna kelnerka niż ta co przyjęła zamówienie.
Igor - Postawiła talerze przed nami i bez słowa odeszła. Moja sałatka wyglądała apetycznie i pachniała kusząco. Kurczak którego kawałki były na samej górze kopczyka warzyw, był dobrze wysmażony i był gorący (to niby powinno być normalne, ale wiele razy spotkałem się z letnim, albo nawet zimnym kurczakiem w sałatce).
Asia - Moja potrawka z kurczaka była podana z białym, dość twardym ryżem. Całość była ciepła, przyjemnie kremowa. Porcja była bardzo duża i sycąca.
Igor - Poza wspomnianym kurczakiem, w mojej sałatce było też sporo warzywek. Wszystkie chrupiące i raczej świeże. Nie zamówiłem skomplikowanego dania, ale patrząc na menu to raczej specjałów bym nie znalazł. Kiedyś jadłem w Quattro gyrosa, było to dla mnie na tyle długie we wspomnieniach przeżycie, że musiało minąć trochę czasu zanim odważyłem się zawitać tu ponownie. Tym razem postanowiłem zamówić coś lżejszego.
Asia - Nad jedzeniem raczej nie będę się dłużej rozwodzić. Pomiędzy "przystawką" a daniem głównym weszłam do środka lokalu. To co rzuca się w oczy to ogromny telewizor z włączonym kanałem muzycznym. Ja jednak szukałam toalety. Jest ona vis a vis baru. Duże pomieszczenie ze sporym lustrem, ogromną umywalką i malutkim kranikiem. Czysto.
Igor - Sam lokal też jest spory, ale nie sądzę aby nadawał się na duże imprezy - jest tu kilka mniejszych salek, pomiędzy którymi są małe przejścia.
Asia - Wydaje mi się, że można tam przystanąć w piątek pomiędzy jednym klubem a drugim. I tyle.
Igor - Bo i na romantyczne schadzki to nie najlepsze miejsce. Na wypad z kolegami, piwko z możliwością zjedzenia - tak.
Asia - Gdy kelnerka już zauważyła, że skończyliśmy... a właściwie zauważyła, że zaczęliśmy zbierać się do wyjścia przyniosła nam nasz rachunek.
Igor - Można w Quattro płacić kartą, ale tylko po wejściu do lokalu. Tak więc czekała mnie jeszcze wycieczka do środka.
Asia - Czy warto zawitać do Quattro ze względu na jedzenie - niekoniecznie, ze względu na wystrój - niekoniecznie. Jeśli idąc zgłodniejecie - można zaryzykować.

Wydatki:
Frytki 5,00 zł
Potrawka z kurczaka 15,00 zł
Sałatka 15,00 zł
Piwo (0,5l) 7,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +1
jedzenie: +2
czas: +1
wystrój: -1
czystość: +4


Ogólna ocena:

"Quattro"
Łódź, ul. Piotrkowska 76
tel. 042 661-73-93



Wyświetl większą mapę

PokazuJemy czytelników strony