6 lut 2008

Habibi - arabska hybryda


Igor - Już jakiś czas temu wymyśliliśmy sobie, że udamy się do Habibi. Jest to lokal utrzymany w klimacie arabskim.
Asia - W wycieczce do tego lokalu utwierdziły nas wyniki ankiety, która była dostępna na tym blogu po prawej stronie przez cały styczeń (pytaliśmy jaki lokal mamy "przetestować" w lutym).
Igor - Klub jest piętrowy. Na dole zaraz przy wejściu jest bar, kilka stolików z klimatycznymi poduchami, didżejka i parkiet. No bo Habibi to taka hybryda - dyskoteki, restauracji, pubu i szisza baru.
Asia - Ja nie nazwałabym parkietem powierzchni 2x3m, ale niech będzie ;-) widziałam tam kilka razy pląsające tancerki brzucha.
Igor - Tak czy inaczej wolę miejsca wyraziste, a nie wszystko w jednym. Kiedyś z Asią byliśmy w Habibi zapalić sziszę, innym razem poszliśmy i widzieliśmy jak rozkręca się impreza w rytmach arabskich. Z braku czasu niestety, ale musieliśmy wyjść i już w całej zabawie nie uczestniczyliśmy. Za oboma razami słyszeliśmy, że Habibi przymierza się do otwarcia kuchni, tak więc do znanego nam szisza baru, arabskiej dyskoteki miało dojść jeszcze jedno oblicze klubu - kulinarne.
Asia - Wybraliśmy się tam w środku tygodnia i zajęliśmy miejsca na parterze, na wygodnych jak mniemaliśmy poduchach. Niestety, poduchy do jedzenia okazały się średnio komfortowe. Usiedliśmy i rozpoczęło się oczekiwanie...
Igor - Byłem bardzo głodny, więc nie mogąc się już doczekać na kelnera, sam poszedłem do baru po menu. Wziąłem oba - kartę napojów, oraz kartę dań. Z obsługi był wówczas tylko barman, ale jakoś niewzruszenie reagował na moje "samowolki".
Asia - Też byłam głodna, a że nie miałam siły na pichcenie - chciałam zjeść coś mięsnego i chrupiącego. Stanęło na sałatce caesar tj. na siekanej sałacie rzymskiej z cienkimi płatkami sera parmezan oaz kawałkami grillowanego kurczaka, grzankami i dressingiem. Wieczorna godzina spowodowała także, że skusiłam się na kawę po turecku.
Igor - Ja przeglądając kartę dań, zatrzymałem się na stronie gdzie były potrawy z mięsa. Jako, że żadna z nazw nie wydała mi się wystarczająco zachęcająca, postawiłem na "specjalność szefa kuchni" - czyli grillowaną cielęcinę z cebulą i pomidorami, doprawioną kompozycją przypraw arabskich.
Asia - Wybraliśmy dania i nadal czekaliśmy na kelera lub barmana... Po dłuższej chwili zjawił się barman i przyjął nasze zamówienia. Ja poprosiłam także o mleko do arabskiej kawy (tak, wiem to profanacja).
Igor - Przy daniach mięsnych jest podane, że do każdego podawana jest porcja frytek, podsmażanych ziemniaczków lub ryżu. Przyjmujący zamówienie chyba jednak zapomniał, że wyboru dokonuje klient, a nie on sam. Jako że, nie do końca sam byłem zdecydowany, stwierdziłem że nie będę się dopominał i z przyjemnością zjem, co wylosuję.
Asia - I barmana znów wcięło. Skorzystałam dzięki temu z toalety - na szczęście wiedziałam gdzie jest, bo nie jest oznaczona i wygląda jak wejście na zaplecze.
Igor - Mijało już chyba pół godziny od wejścia nas do lokalu. Żeby już nie myśleć o ssącym mnie z głodu żołądku, postanowiłem nieco pooglądać wystrój Habibi. Widać, że ktoś miał pomysł na ten lokal. Detali jest od groma - od mozaiek na ścianach, zdobionych poduchach, bibelotów bliskowchodnich poprzytwierdzanych do ścian, aż na zdobionych żyrandolach kończąc. Tylko to światełko z tych lampidełek jakieś marne, zdecydowanie bardziej pasujące do nocnego klubu - pubu, ale nie miejsca gdzie się je i chciałoby się widzieć co podano na talerzu.
Asia - Wróćmy jednak do jedzenia... Po już na prawdę długim czasie barman przyniósł dla nas sztućce i moją kawę, a po kilku chwilach nasze dania. Przede mną stanęła wielka miska pełna sałatki - wyglądała pysznie, więc szybko zabrałam się do konsumpcji - najpierw ciepłego tosta (jednego z dwóch).
Igor - Ja za to otrzymałem kwadratowy talerz, na którym widniały dwa kawałki mięsa, obok jakieś warzywka i "dolosowany" kopczyk ryżu.
Asia - Jakież było moje zdziwienie gdy w ustach poczułam fetę. Otworzyłam szerzej oczy, porównałam składniki z talerza z tym co było zapisane w menu i okazało się, że otrzymałam sałatkę grecką. Zawahałam się czy powiedzieć o tym barmanowi, ale miałam taką ochotę na mięso, że poszłam reklamować swoje danie. Na szczęście pan stwierdził, że faktycznie zamawiałam inną sałatkę (no patrzcie!), przeprosił za błąd kucharza i powiedział, że zaraz dostanę właściwą.
Igor - Mój ryż jak ryż, smaczny, nie za twardy i nie za miękki. Podany wraz z pospolitymi w innych "pseudoarabskich" knajpach, kawałeczkami kluseczek. No i tak ciepły, że buchała z niego para. Tak ciepły, że mogłem sobie na nim położyć mięso, dzięki czemu było choć ciut cieplejsze. Niemniej kompozycja arabskich przypraw była wyczuwalna, ładnie pachniało. Surówka za to podana z ogromną ilością pietruszki. Było jej tyle, że w pierwszej chwili miałem wrażenie, że podano mi jakieś danie rybne :-)
Asia - Gdy Igor był w połowie swojego dania, dla mnie została przyniesiona właściwa sałatka. Ponownie się zdzwiłam gdy zobaczyłam, że obok sałatki leży kawałek tosta... ten, którego nie zdążyłam zjeść z sałatki greckiej. Nie szkodzi, że był zimny... ze zjedzeniem swojej porcji i tak musiałam poczekać na Igora, swój widelec oddałam bowiem z pierwszą sałatką, lecz nie dostałam nowego.
Igor - Godzina 18 już minęła, a w klubie pojawiło sie więcej obsługi. Za barem pojawił się jeszcze jeden barman, plus dwóch kelnerów. Może gdybyśmy przyszli nieco później, zostalibyśmy obsłużeni nieco lepiej. Nie mam tu jednak pretensji do barmana, był miły i sympatyczny, być może jako barman jest świetny. Jednak gdy przyszedł czas na płacenie, ja znów musiałem wstać i samemu przy barze zaproponować płatność za rachunek. Całe szczęście w Habibi można płacić kartą... i tu niestety kolejny minus - kiedy podpisałem wydruk, w zamian otrzymałem, od razu bez sprawdzenia, moją kartę. Czułbym się nieco bardziej bezpiecznie, gdyby jednak barman sprawdził zgodność podpisów na karcie i rachunku.
Asia - W sumie wyszłam najedzona - może nie jakoś rewelacyjnie i nie bez ssania żołądka spowodowanego długim oczekiwaniem na danie. Stwierdzam, że Habibi to pub w którym można coś przekąsić, a nie restauracja.
Igor - Ogólnie, to tego wieczoru byłbym w stanie jeszcze zamówić sziszę, miałem ochotę taką zapalić. Jednak po przejściach w zamawianiu jedzenia, odeszła mnie już ochota na spędzenie kolejnej godziny w Habibi. Tym bardziej, że wraz z przybyciem kolejnych osób z obsługi, dotychczasowe miejsce spokojne i do relaksu, zmieniło się w dyskotekę - muzyczka bardzo głośno, nieco za głośno jak na relaksik przy sziszy.
Asia - Ceny w menu też są raczej dyskotekowe, za 40 ml finlandii smakowej płaci się 12 zł, duży żywiec (z beczki) jest za 8 zł, heinneken 0,3 (butelka) też za 8 zł. Szisza kosztuje 20 zł za jednorazowe palenie. Można też zamówić sziszę z alkoholem (trunki dolewane są do dolnej części fajki wodnej i swoim aromatem wzbogacają aromat palonego tytoniu) 27 zł kosztuje szisza z winem, 28 zł z wódką a 35 zł z whiskey.

Wydatki:
Sałatka Caezar 16,00 zł
Lahme del garra (grillowana cielęcina) 25,00 zł
Kawa z kardamonem 5,00 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +2
jedzenie: +2
czas: +1
wystrój: +5
czystość: +5

Ogólna ocena:

Habibi
Łódź, Manufaktura
www.habibiclub.pl
tel 042-630 21 29

Wyświetl większą mapę

6 komentarzy:

  1. w tym opisie zabrakło mi jakże istotnego i zawsze wypominanego przez Was opisu stroju kelnera - barmana.
    Co do dania głównego to chyba była to lahme bel garra czyli w dosłownym przekładzie mięso z kociołka. Asiu a czy Ty zawsze musisz pisac że bierzesz coś chrupiącego i potem wybierasz np duszony bakłażan jak to już sie kiedyś zdarzyło??? No i w końcu nie wiem warto tam iść coś zjeść czy nie??? Niby jedzenie piszecie że smaczne a potem wystawiacie 2.

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło nam, że czytujesz naszego bloga.

    Na strój kelnera/barmana zrwacamy uwagę zwłaszcza, gdy odbiega on od normy (ma plus lub na minut). W przypadku Habibi, kelner ubrany był w czarne spodnie i koszulę, strój był czysty i schludny. Niestety, kiepskie światło nie pozwalało przyjżeć mu się dokładniej.

    Jeśli chodzi o chrupkie jedzenie, to tym razem dostałam to co chciałam. No może nie za pierwszym razem :-)

    No i w końcu ocena za jedzenie. Wystawiamy ją nie tylko za smak dania, ale także relację smaku do ceny, oraz róźnorodności dań w karcie.
    Czemu wystawiliśmy po tej wizycie 2? Bo mięso było chłodne, wręcz zimne (a ponoć to specjalność szefa kuchni), wybór dań mały, sałatka pomylona a później podana z zimnym tostem.
    Czy polecamy? Jeśli ktoś chce iść tam tylko aby coś zjeść, to raczej nie. Habibi to jest przede wszystkim klub/pub w którym można przy okazji coś przekąsić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy12/8/09

    Byłam tam z dwójką znajomych podaczas Łódź Crazy Day. Za trzy niewielkie ciepłe dania, sziszę, kawę i po kieliszku alkoholu zapłaciliśmy ponad 150 zł! Dopiero w domu zauważyliśmy, że "service included" i dopłaciliśmy 10% za to, że nie mogliśmy doczekać się kelnerki z kartami, nie było tego co chceliśmy zamówić, nikt nie przyszedł gdy wołaliśmy o rachunek! A na dodatek na rachunku były wypisane inne portawy niż zamówiliśmy, bo ponoć "właściciel się zmienił, ale ceny są te same".
    Radzę dokładnie czytać rachunek!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy2/10/09

    Drinki bardzo dobre (ciekawe eksperymenty na zamówienie), obsługa bardzo miła i sympatyczna.
    Jedzenie - nie polecam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy15/12/09

    Ogólnie- NIE POLECAM! Będąc przypadkiem w tym 'klubie' zamówiłem podwójny gin z tonikiem. Kelnerka przyniosła go i znikła. Pierwsza próba organoleptyczna w moim wykonaniu wykazała (wg mnie, moich 4 kolegów), że drink niestety nie zawiera podwójnej ilości alkoholu. Przekazałem nasze spostrzeżenia kelnerce. Co mnie bardzo zdziwiło - zaczęła wmawiać nam, że robiła ten drink osobiście, i że na pewno wlała odpowiednią ilość. Nie chcąc tracić czasu ani nerwów poprosiłem kierowni-ka,-czkę lokalu aby to wyjaśnić. Okazało się, że nikogo takiego NIE MA. :| Według panujących standardów, oczekiwałem, że kelnerka wymieni drinka na takiego jak trzeba (pierwszego nadpiłem ok 40ml- więc prawie go nie tknąłem i powiedziałem że więcej go nie wypiję. tak też zrobiłem) i będzie po sprawie. Lecz niestety tak się nie stało. Kelnerka nadal próbowała wciskać, że jest tam to co trzeba. Tak się składa, że pracuję od kilku lat w gastronomii i wiem, jak smakuje podwojony alkohol w drinku. Kelnerka zachowała się najmniej jak tylko można powiedzieć - profesjonalnie. Tak że - NIE POLECAM jeśli nie chcecie być oszukani.

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy17/5/11

    Jedzenie fatalne, muzyka za głośna, by swobodnie rozmawiać, kelnerki (rzadko widywane, i umiarkowanie niemiłe) podają gazowaną (sic!) wodę do whisky. Plus dla niektórych - wolno palić.

    OdpowiedzUsuń

PokazuJemy czytelników strony