29 wrz 2007

Peron 6 - piwny odjazd


Asia - W sobotę wybraliśmy się na spacer po Piotrkowskiej. Ponieważ nam się wydłużył, postanowiliśmy zajrzeć do ostatniego przed Manufakturą pubu na Piotrkowskiej – Peron 6.
Igor - No właśnie, ostatniego – niewątpliwą wadą Peronu jest lokalizacja. Nieco daleko od innych lokali na Pietrynie, wymusza niejako specjalną doń wycieczkę.
Asia - Przy takiej ilości rodzajów piw, to faktycznie jest wycieczka – z piwem dookoła świata.
Igor - Pub chwali się, że oferuje ponad 170 (słownie: sto siedemdziesiąt) gatunków nektaru bogów, z najróżniejszych stron globu. Nie ma mowy, aby nawet najbardziej wymagające podniebienie nie zostało zadowolone.
Asia - Dotąd w swoim życiu, znalazłam zaledwie kilka piw, które mi smakowały. Z pewnością nie są to popularne marki (w Polsce).
Igor - Pub wygląda dość mało oryginalnie. Schodzi się do niego po schodach (znajduje się bowiem, w podwórku na poziomie -1: w byłej piwnicy). Mija sie kilka stolików ustawionych po dwóch stronach korytarzyka, następie bar z siedziskami, i kolejna salka ze stolikami. Na ścianach, pełno gablotek z kapslami, z emblematami, wafelkami, wszystkie piwne. Nad barem wiszą różne kufle, szklanice i stare butelki.
Asia - Te stoliki przy wejściu, ustawione są w podobny sposób jak przedziały w pociągu. Zapewnia to intymność pogaduszek, bo za plecami ma się ścianki, a „wejścia do przedziału” osłaniają słupy podpierające strop.
Igor - Usiedliśmy sobie przy barze, na dość wygodnych krzesłach barowych. Fajne, że od razu podszedł barman i widząc nasze niezdecydowanie podał nam menu (w pubie poza piwami, są także do zamówienia zakąski – polecam deskę serów).
Asia - Ponieważ wybór jest ogromny i zwykły śmiertelnik nie jest w stanie wybrać coś dla siebie, warto zdać się na barmana.
Igor - Tak! Obsługa Peronu wie co sprzedaje. Poza doradzeniem smaku, opowie także czym się dany rodzaj piwa wyróżnia, jak sie go szykuje, oraz skąd pochodzi.
Asia - W takim miejscu grzechem jest zamówić zwykłe komercyjne piwo.
Igor - Z resztą, zwykłego tyskacza, lecha czy żywca tu na szczęście nie sprzedają :-)
Asia - Po wyłuszczeniu barmanowi, moich preferencji smakowych, zaproponował mi St. Louis Premium Kriek - belgijskie piwo o smaku wiśni, lekko gazowane, słodkie, o zawartości alkoholu 3,2%, pojemność butelki 250ml. Piwo podane w kieliszku.
Igor - Mnie zaserwowano za to alzackie piwo dolnej fermentacji Wel Scotch. Zawartość alkoholu 6,2 %, warzone na słodzie dymionym torfem , z którego wyrabia się whisky. Pojemność butelki także 250ml.
Asia - Coś czuję, że częściej odwiedzając Peron 6, znajdę więcej gatunków piwa, które będzie mi smakowało. Nie mam nic więcej do dodania :-)
Igor - Tu nie ma co opowiadać! Tu trzeba przyjść i posmakować. Po takiej wizycie, każde piwko serwowane w zwykłych pubach, będzie wam smakować jak pomyje i daleki ubogi krewny tego cennego napoju, jakim jest piwo.

Wydatki:
St. Louis Premium Kriek – 8 zł
Wel Scotch – 9 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +5
jedzenie/picie: +5
czas: +5
wystrój: +4,5
czystość: +5

Ogólna ocena:

ul. Piotrkowska 6
www.peron6.pl
tel 042-639 80 19


Wyświetl większą mapę

Materiał serwisu MMLodz:

20 wrz 2007

Ha Long - orient express


Igor - Znajomy polecił nam restaurację Ha Long, mówiąc, że jedzenie jest dobre i jednocześnie niedrogie.
Asia - Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, bo przez okna zawsze widziałam tam nakryte obrusami stoły i kelnerów witających gości od samych drzwi...
Igor - Miałem podobne obawy. Zawsze Ha Long utożsamiałem z knajpą ekskluzywną. Po wejściu do środka zastaliśmy szereg stołów nakrytych obrusami, oddzielonych od siebie stylizowanymi parawanami.
Asia - Znaleźliśmy sobie spokojny stolik pośrodku sali i już po chwili zjawił się koło nas kelner z kartami oraz zapalniczką (na stołach są bowiem świece). Warto dodać, że kelner ubrany był w białą koszulę, muszkę i kamizelkę. Wyglądał elegancko.
Igor - W restauracji jest 8 stolików sześcioosobowych osobowych oraz 7 – czteroosobowych. Wszystkie ustawione wzdłuż ścian. Lokal przypomina nieco tramwaj z wejściem po jednej a barem i toaletami po drugiej.
Asia - Kiedy zaczęliśmy przeglądać menu zdawało się ono nie mieć końca... dania z wieprzowiny, kurczaka, cielęciny, wołowiny, żeberek, kalmarów, żabich udek, kaczki, desery, alkohole...
Igor - Z ciekawości śledząc liczby przy wszystkich daniach, wyszło mi, że w Ha Long menu składa się z ponad tysiąca pozycji!
Asia - Ja postanowiłam skupić się na daniach pośrodku karty i zatrzymałam się na ryżu smażonym z rozmaitościami, był to ryż z trzema rodzajami mięsa (wołowiną, kurczakiem i cielęciną), warzywami oraz dodanym jajkiem. Do tego oczywiście woda bez gazu.
Igor - Ja wybrałem wieprzowinę smażoną z bambusem, przy czym kelner szybko zaproponował mi do tego dania ryż (gdyż nie jest on stałym elementem tej potrawy). Mogłem wybrać też frytki lub ziemniaki... ale jakoś mi nie pasowało to do azjatyckich potraw.
Asia - Po złożeniu zamówienia wyruszyłam na poszukiwania toalety. Drobna wskazówka od barmana pozwoliła mi ją zlokalizować (do końca i w prawo), jest to pomieszczenie tuż za barem, przed kuchnią. Jeśli chodzi o wygląd to nie mam się do czego przyczepić - wszystko było na swoim miejscu.
Igor - Po powrocie Asi ja poszedłem do toalety licząc, że może ja coś znajdę ;-) W męskiej toalecie panował porządek, było pachnąco i czysto.
Asia - Niedługo po tym jak Igor wrócił podszedł do nas kelner. Nasze dania naszykował sobie na stoliku obok, a nam podał najpierw sztućce i pałeczki, potem dania i dołożył jeszcze sosy.
Igor - Pyszna wieprzowina z bambusem zajmowała ponad pół owalnego talerza, pozostała część wypełniona była surówką. Ryż otrzymałem na dodatkowej miseczce. O ile do mięsa nie mam żadnych zastrzeżeń bo było pyszne, soczyste, pachnące i ciepłe, tak ryż nie spełnił moich oczekiwań – widać było że ugotowany był jakiś czas temu, a teraz został tylko podgrzany, prawdopodobnie w mikrofalówce.
Asia - Moje dnie również było na owalnym talerzu... i było ogromne! Góra pysznego ryżu, z kawałkami smażonych mięs, do tego chrupiące warzywa: brokuły, kalafior, fasolka. Do smaku jeszcze ananas, pietruszka, a całość połączona jajkiem. Na stronie internetowej można znaleźć te „wszystkie dania w restauracji przygotowywane sa indywidualnie dla kazdego z naszych gości”, jednak nie ma fizycznej możliwości aby w tak krótkim czasie usmażyć wieprzowinę czy kurczaka.
Igor - Dania podano bardzo szybko, co buzi podejrzenia, że niestety nie są przygotowywane na zamówienie lecz czekają gotowe na klientów. Nie zmienia do faktu, że jedzenie jest pyszne i bez konsekwencji nazajutrz.
Asia - Restauracja charakteryzuje się azjatyckim wystrojem. Stylizowane na dalekowschodnie lampy, obrazy. Do tego muzyka – cicha, nienarzucająca się, ale współczesna (mieszanka popowo-soulowa) raczej nie pasująca do wystroju.
Igor - Muzyka nie pasuje do wystroju, wystrój do eleganckich kelnerów, kelnerzy do cen, a ceny do lokalizacji. Ogólnie wszystko jest fajne, ale mało spójne.
Asia - Zjawiskowo wygląda też pani siedząca tuż obok wejścia (można ją zobaczyć prze szybę, przechodząc koło lokalu), jest to kelnerka internetowa tzn. przyjmuje na bieżąco zamówienia z sieci, przekazuje do kuchni, a potem wręcza kurierowi. I jest to jej jedyne zajęcie.
Igor - Mankamentem restauracji jest też (prawdopodobnie) brak tylnego wejścia. Bowiem podczas naszej wizyty przyjechało zaopatrzenie, dwóch panów wnosiło pudła chodząc przez środek lokalu.
Asia - Cieszę się, że tam poszliśmy, bowiem obawiałam się że w tej części Pietryny nie ma co zjeść w rozsądnej cenie. Ha Long jest dużo smaczniejszym miejscem niż pobliskie In Cento!
Igor - Warto przed uregulowaniem rachunku sprawdzić go dokładnie, bowiem jak głosi napis na początku menu – każda pomyłka to posiłek gratis – w trosce o zadowolenie klienta.

Wydatki:
ryż smażony z rozmaitościami – 14,90 zł
wieprzowina smażona z bambusem – 14,90 zł
ryż biały – 2,70 zł
woda niegazowana – 2,50
piwo – 5,50 zł

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +5
jedzenie: +4
czas: +4,5
wystrój: +4
czystość: +5

Ogólna ocena:

Piotrkowska 152
www.halong.com.pl
tel 042-636 23 69


Wyświetl większą mapę

16 wrz 2007

Marmaris - tym razem baranina była


Asia - Zgodnie z zapowiedzą odwiedziliśmy ponownie Marmaris.
Igor - Zastanawialiśmy się, czy jeśli tym razem ponownie nie będzie baraniny, starczy nam samozaparcia aby przyjść do tego lokalu ponownie.
Asia - Temperatura nie zachęcała do siedzenia w ogródku, więc wybraliśmy miejsca wewnątrz... Wybraliśmy, to za duże słowo - najlepsze stoliki były zajęte, usiedliśmy zatem tuż koło wejścia. Ja miałam „oko” na salę, a Igor na kuchnię.
Igor - Z dziewięciu stolików, trudno wybrać najlepsze, a zajętych były cztery, z czego trzy przez palaczy. Szkoda, że w tej restauracji nie ma zakazu palenia.
Asia - Na stole znajdowało się jedno menu, choć z góry wiedzieliśmy, że przyszliśmy tu po dania, których nie było ostatnim razem, zaczęliśmy je przeglądać.
Igor - Zaraz po tym jak usiedliśmy i rozpoczęliśmy wybieranie dań, podeszła kelnerka aby wręczyć nam drugą kartę dań.
Asia - Bo o ile lokal wydał pieniądze na okładkę z tłoczonej skóry, to chyba zabrakło funduszy na kartki – zwykłe, pomięte czarno-białe wydruki, zapakowane w biurowe koszulki.
Igor - Kelnerka była zaskoczona, że tak szybko dokonaliśmy wyboru, bo jak mówiła Asia – wiedzieliśmy co chcemy zamówić. Dziewczyna na moją chęć złożenia zamówienia zareagowała panicznym „to ja pójdę po karteczkę” (do notowania).
Asia - Zanim Pani zapiała co wybieramy, kontrolnie zapytałam czy aby nasze dania dziś są. Były. Ja poprosiłam więc o pizzę Lachmacun i turecką herbatę.
Igor - Poprzednim razem chciałem zjeść Adana Szisz, ale dopatrzyłem się w menu, że jest to danie mieszane: cielęciny z baraniną. Dziś postawiłem na Kuzu Szisz czyli szaszłyk z kawałków mięsa baraniego. Kelnerka od razu spytała się czy mięso chcę dostać z ryżem czy z frytkami – ponieważ ryż mało kojarzy mi się z Turcją, wybrałem frytki. Do tego wziąłem też herbatkę.
Asia - Oczekując na danie wybrałam się do toalety, mając nadzieję, że jak wrócę, Igor nie powie, że naszych dań jednak nie ma (jak podczas poprzedniej wizyty). Toaleta był czysta, ale niestety trafiłam na moment gdy skończył się ręcznik papierowy.
Igor - Gdy wróciła Asia ja poszedłem do toalety (toaleta jest tylko jedna) umyć ręce. Najwidoczniej Asia skończyła też mydło, bo nie tylko nie miałem w co wytrzeć rąk, ale też nie miałem czym ich umyć.
Asia - Herbata została przyniesiona dopiero jak Igor wrócił. Podano ją w tureckich szklaneczkach, na fikuśnych podstawkach. Herbata jest czarna, dość mocna, z przyjemnym aromatem.
Igor - Popijając herbatę przestudiowaliśmy menu. Ceny potraw są umiarkowane, dodatkowo każde z dań jest dobrze opisane, a niezdecydowanym mogą pomóc zdjęcia wybranych potraw umieszczone nad kuchnią. Lokal, podobny do tych widzianych przez nas w Turcji, wygląd jak turecki bar mimo, że jest w nim obsługa i czas oczekiwania jest dość długi.
Asia - Mając dobry widok na salę przypatrywałam się dwóm Niemcom, którzy odwiedzili Marmaris. Kelnerka nie miała większych problemów aby się z nimi porozumieć i cierpliwie pomagała w wyborze potraw.
Igor - Po piętnastu minutach od zamówienia stanął przede mną talerz w ¾ zapełniony sałatką (czerwona kapusta, słodka cebula, sałata pekińska) do tego trochę frytek oraz na trzech patyczkach dziewięć kawałków mięsa. Baranina i frytki polane były sosem czosnkowym, o który poprosiłem (jeden z trzech do wyboru) podczas zamawiania.
Asia - Niestety, mojego dania nie przyniesiono w tym samym czasie. Postanowiłam wykorzystać ten moment na zanotowanie w notesie kilku pomysłów do pracy.
Igor - Wróćmy do mojego mięsa... Pyszne, soczyste, dobrze doprawione, dopieczone. Sos – o wyraźnym czosnkowym smaku, nie za ostry. Frytki – pierwsza klasa, wysmażone, ale nie przypalone. No i surówka z naprawdę świeżych warzyw.
Asia - Po dłuższej chwili kelnerka przyniosła dla mnie ”dodatek do pizzy”, to znaczy talerzyk z surówkami (czerwona kapusta, słodka cebula, sałata, pomidor i pietruszka) – podobnie jak Igor uważam, że była pyszna i chrupiąca. Wydało mi się to jednak cokolwiek dziwne, że do pizzy za 6 zł restauracja serwuje surówkę – zaczęłam podejrzewać, że pizza ma wielkość podstawka pod filiżankę.
Igor - W temacie surówek, warto dodać, że w Marmaris sałatka z serem feta i oliwkami zwana popularnie „grecką”, nazywana jest sałatką turecką. Chyba nie lubią Greków ;-)
Asia - Zanim zjadłam cały dodatek do pizzy, na stole przede mną pojawiła się Lachmacun – duża pizza na bardzo cienkim (przypominającym macę) cieście z mięsem mielonym, przecierem z pomidorów i prawdopodobnie sporą porcją chilli, bo co kilka kęsów musiałam całość przegryzać surówką lub popijać herbatą. Jak na danie za 6 zł była to duża ilość jedzenia.
Igor - Zrobiło się już późno. Zaraz po tym jak skończyliśmy jeść poprosiłem o rachunek. Pamiętałem aby wziąć gotówkę, bo w Marmaris nie można płacić kartą. Zapłaciliśmy w sumie 24 zł, co jak za posiłek dla dwóch osób nie jest dużo. Dopiero w domu zorientowaliśmy się, że nie podliczono nam do rachunku herbaty.
Asia - ... może to przez ten mój notesik? ;-)

Wydatki:
pizza Lachmacun - 6 zł
Kuzu Szisz – 18 zł
2 x herbata turecka – 0 zł (w menu kosztuje po 2 zł)

Ocena (skala od -5 do +5):
obsługa: +3
jedzenie: +5
czas: 3
wystrój: -1
czystość: +4

Ogólna ocena:

Manufaktura rynek
Łódź ul.Karskiego 5

Wyświetl większą mapę

PokazuJemy czytelników strony